Tak naprawdę nie miałam zamiaru publikować tych kilku słów ode mnie, jednak czuję że stało się to moją powinnością. Czytelnicy, osoby bliskie memu sercu (bo tak się czuję ze świadomością, że faktycznie czytacie moje wpisy) jestem Wam winna przeprosiny. Mam kilkutygodniowy już zastój myśli i kreatywności w mojej głowie. Jest to spowodowane tylko i wyłącznie brakiem czasu. Najpierw zmierzyłam się z maturą, która to przy okazji dzięki Wam okazała się nie taka straszna. Teraz nagle spadła na mnie dorosłość, studia, praca. Wszystko to przyczynia się do moich późnych powrotów do domu, braku energii co za tym idzie zdrowia psychicznego i kreatywności. To wszystko zapętla się i tworzy karuzelę bezsensowności. Dlatego też potrzebuję kilkudniowej, może tygodniowej (choć tego nie przewiduję) przerwy. Na poukładanie swoich spraw, myśli. Rekrutacja na studia artystyczne pochłania naprawdę ogrom czasu. Mam nadzieję, że przez to nie porzucicie zaglądania na moją stronę, którą przy odrobinie wolnego czasu zaraz po nadrobieniu zaległości z treścią, mam zamiar zmodernizować. Na sam koniec pragnę Wam ogromnie podziękować za to, że po prostu jesteście. Za to że codziennie na myśl o Was mam motywację aby być lepszą, bardziej kreatywną.
Dziękuję i do przeczytania niebawem!
Ps. Obiecuję że to nie będzie długa przerwa, bowiem nie jest to zawieszenie bloga.
Bilety na LGP kupione? Mam nadzieję! Koniecznie dajcie znać!
Z góry przepraszam za chwilową abstynencję, ale matury totalnie mnie pochłonęły.
Obudziłam się wręcz przygnieciona przez ramię Daniela. Z miną złego krasnala powoli zwlokłam się z łóżka. Za oknem słychać było padający deszcz, powoli zmieniający swój stan. Śnieżno-deszczowa aura sprawiła, że wcale nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Jednak moja chęć odwdzięczenia się Tande za jego uczynki wobec mnie wzięły górę. Dlatego też dużymi krokami wskoczyłam na górę w celu znalezienia jakiś butów. Na pidżamę założyłam gruby sweter i zeszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki pozostałości składników, bo chyba tylko tak to można było nazwać i zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Generalnie gdy posiłek był gotowy, a ciepła herbata stała na stole postanowiłam znaleźć coś w rodzaju tacki. Gdy kawałek drewna wpadł mi w ręce przełożyłam na niego cały posiłek wraz z luźno położonym kwiatkiem, który ku boleści mego serca był sztuczny. Jeszcze raz spojrzałam na przygotowaną przeze mnie kompozycję i popoprawiam ewentualne drażniące mnie elementy. Chyba zboczenie zawodowe. Powoli zmierzałam w stronę śpiącego skoczka. Pełna koncentracji zostawiłam zawartość moich dłoni na niewysokim kawałku pnia drzewa, będącego czymś w rodzaju szafki nocnej. Usiadłam koło chłopaka i biorąc jego twarz w dłonie delikatnie położyłam swoją twarz na jego policzku. Poczułam jak zdecydowanym ruchem przerzuca moje ciało przez siebie i układa je swobodnie wzdłuż swojego. Przywitał mnie szerokim uśmiechem i poprawiając moje włosy przytwierdził twarz do swojej szyi. Po dłuższej chwili oparłam się łokciem na torsie chłopaka, drugą ręką zarysowując szlaki na jego nosie. Krzywił się nieco i symulował coś w rodzaju kichania. Pogoniłam go jednak wskazując na śniadanie obok kanapy. Widziałam jak udawał zaskoczenie, choć dobrze wiem że ulatniający się zapach dał mu do zrozumienia że coś gotuję. Było to jednak bardzo miłe i po tym jak podziękował mi buziakiem wróciłam do kuchni po swoją porcję. Z reguły nie jadam w łóżku, bo lubię mieć poczucie czystości gdy śpię, ale zrobiłam wyjątek. Usiedliśmy naprzeciwko siebie i spożywaliśmy potrawę z warzyw i jajek. Zupełna kombinacja i przypadkowość zaistniała z braku składników. Daniel dokładnie przyglądał się kwiatkowi obok talerza i oznajmił mi że przypomina mu mnie. Z zaskoczoną i pytającą miną spojrzałam na chłopaka w celu wyperswadowania na nim kontynuacji wypowiedzi. Wtedy z pełnym skupieniem powiedział mi że ten kwiatek pomimo tego że nie jest żywy, to wnosi do życia radość, piękno. Nawet gdy za oknem jest tak okropna pogoda. I wtedy nawiązał do tego, że dokładnie tak samo jest ze mną. Kiedy budzi się i widzi mnie od razu wszystko wokoło jest inne, lepsze. Zauważa rzeczy, których z reguły nie widzi. Kończąc wypowiedz spojrzał mi głęboko w oczy i się nieśmiało uśmiechnął. W pierwszej chwili myślałam, że żartuje jak to miał w zwyczaju, ale w trakcie wypowiedzi zauważyłam, z jakim przejęciem o tym opowiadał. Gdy skończył odłożyłam talerz z jedzeniem i uklęknęłam koło niego przytulając jego głowę do piersi. Zaraz po tym Daniel również odłożył swój talerz i obiął mnie delikatnie w talii głowę pozostawiając w tej samej pozycji. Przysięgam, że czułam się tak jakbym miała się zaraz rozpłakać. Może to brzmi oklepanie, ale ja naprawdę czułam z jaką autentycznością wypowiadał te słowa. To nie był jakiś tekst na podryw, tylko krótka wypowiedź prosto z serca. Czułam jak głaszcze kciukiem kawałek mojego brzucha. Wtuliłam twarz w jego włosy i tak zastygliśmy. Kiedy usiadłam na przeciwko chłopaka zaczął rozmowę o rozpoczynającym się sezonie. Lekko posmutniałam, ale dobrze wiedziałam że niedługo nadejdzie więc nie był to jakiś atak paniki i smutku. Daniel opowiedział mi, że w miarę możliwości będzie do mnie pisał. Kazałam mu obiecać, że będzie to robił tylko w naprawdę wolnych chwilach np. wieczorem czy w przerwie. Nie chciałam aby zaprzątał sobie głowy czymś innym niż skokami czy treningami. Umówiliśmy się na które zawody pojedziemy wspólnie, kończąc zimne już śniadanie.
Ponieważ pogoda nie rozpieszczała, ale nie chcieliśmy też spędzić całego dnia w domu postanowiliśmy wybrać się na spacer po okolicy. W momencie kiedy przestało padać ubrani w ciepłe kurtki wyruszyliśmy z domu. Nie obeszło się bez zdjęć oczywiście. Trochę się powygłupialiśmy, kiedy Daniel sprowokował walkę na szturchanie. Po drodze spotkaliśmy Rut, która zaprosiła nas do siebie na kakao. Lekko zmarznięci przystaliśmy na jej propozycję. Mieszkanie rudowłose dziewczyny znajdowało się obok sklepu, który prowadziła. Było to nieduże wnętrze dzielone z inną Norweżką. W czwórkę porozmawialiśmy dłuższą chwilę o ich miasteczku. Poznałam trochę historii miasta ale i Tande. Rut opowiadała jak Daniel zawsze wpadał w tarapaty i musiała go ratować ale jednocześnie był golden boy'em i wszystko uchodziło mu na sucho. Słysząc to powiedziałam, że nic się nie zmieniło. Wszyscy się śmialiśmy tylko Tande udawał obrażonego, zapewniając mnie że rozliczy się ze mną później. Bardzo energicznie zareagowałam na groźby ze strony chłopaka i cała ta sytuacja wyglądała przezabawnie. Bardzo miło spędziliśmy czas, ale musieliśmy wracać do chatki i się pakować. Tego samego wieczoru planowaliśmy powrót. Tak też się stało. Zapakowani do samochodu opatrzeni granatowym niebem wyruszyliśmy. Urzekł mnie widok kwiatka umieszczonego w samochodzie, tego samego co ukradłam z jego chatki.
Kiedy byliśmy pod moim domem zaprosiłam chłopaka do środka. Ten jednak odpowiedział że nie da rady, bo musi jeszcze jechać do rodziny pożegnać się, a jutro z samego rana już z kadra mają się wstawić na lotnisko. Chcąc nie chcąc, nie miałam na to wpływu. Podeszłam do chłopaka i namiętnie go pocałowałam, jeszcze raz dziękując za wspaniałą podróż, która niewątpliwie dostarczyła mi dużej ilości rozrywki, relaksu i miłości. Daniel złapał moją twarz w dłonie i patrząc w moje oczy jeszcze raz odpowiedział, że to była czysta przyjemność. Dodał też, że na pewno niedługo to powtórzymy. Uśmiechnęłam się szeroko na tą myśl i pomachałam chłopakowi wsiadającemu do samochodu. Kiedy weszłam do środka poczułam zapach suchego drewna i aloesu. Popatrzyłam na swoje mieszkanie i pomimo dość późnej pory postanowiłam trochę posprzątać. Uznałam też, że gdy się już zatrudnię to wynajmę nieduże pomieszczenie jako pracownie. Bowiem nie chcę niszczyć sobie zdrowia cały czas przebywając w oparach z terpentyny i farb. Które do tej pory miały swoje miejsce w moim mieszkaniu. Ale to niebawem. Wzięłam się za porządki w międzyczasie nadrabiając te trzydniowe zaległości medialne. Przed snem zrobiłam mały research z ogłoszeniami o pracę. Na dobranoc dostałam od Daniela wiadomość, że jest już w domu. Zaraz po tym jak odpisałam, zasnęłam otulona miękkim kocem.