17. Po­całun­ka­mi zamykać powieki.

14:05

Obudził mnie dźwięk mający swe źródło za oknem. Okryłam owiane chłodnym powietrzem ramię i wtuliłam się w tors chłopaka ospale obejmującego mnie ręką. Kosmyki moich włosów układały się w fantazyjne fale na jego żebrze. Zaczynając od krótkiego
-"God morgen" rozpoczęliśmy długa poranną rozmowę. Domagałam się od Daniela informacji o naszym położeniu. Tande chrapliwym głosem odpowiedział mi, że jesteśmy w Gudvangen. Jest to kraina fiordów, chyba najpiękniejszych w okolicach Oslo. Dom w którym obecnie przebywaliśmy znajduje się zaraz przy brzegu fiordu Nærøyfjord. Elewacja składająca się z pomalowanych na biało desek, zbitych obok siebie była elementem najbardziej wbitym w moją głowę, gdy przed przyjazdem do Norwegii myślałam o tym kraju. Kolorowe domki, wiecznie zimno czy to właśnie nie jest nasze wyobrażenie o tym państwie? Z perspektywy czasu widzę rzeczy, które mocno różnią się od tych szablonowo dawkowanych nam w domu czy w szkole. Jednak aspekty takie jak natura czy widoki w tej części świata są dokładnie takie same, jak mnie o nich uczono. Wtuliłam twarz w szyję Daniela i głośno westchnęłam. Było mi tak dobrze nie myśląc o pracy. Mam wrażenie, że pomimo swojego młodego wieku, wbici w ambicje przeżywamy życie wcale z niego nie korzystając. Nie czerpiemy przyjemności z każdej chwili, tylko wiecznie dążymy do jeszcze większej przyjemności która tak naprawdę okupiona jest większą ilością stresu. Podziękowałam chłopakowi za przyjazd tutaj, za to że zabronił mi myśleć o ciągłym dążeniu do samodoskonalenia siebie. Odpoczynek jest bardzo ważny, bo to dzięki niemu jesteśmy bardziej wydajni co w przyszłości składa się na szybszy sukces. Tande założył sobie moją nogę na biodro i objął rękoma plecy. Cmoknął w czoło i przyciągnął moja głowę do swojej piersi. Leżeliśmy tak jeszcze parę minut delektując się ciszą wokół i swoją miłością. Daniel przedstawił mi plan na cały dzień, przez co lekko się skrzywiłam. Perspektywa wstawania z łóżka była dla mnie taka odległa. W pomieszczeniu unosiło się chłodne powietrze, spowodowane zgaśnięciem ognia w kominku nocą. Ostatecznie Daniel klepnął mnie delikatnie w pośladek, tłumacząc to chęcią pomocy przy wstawaniu. No przecież, jak zwykle! Bardzo Ci dziękuję za tę nieustanną troskę Tande! Uśmiechnął się przy tym i kazał mi na siebie zaczekać w łazience. Bowiem z powodu ograniczonej ilości ciepłej wody, zdaniem chłopaka musieliśmy wykąpać się wspólnie. Słysząc to westchnęłam tylko zrezygnowana i na myśl przeciskania się wzajemnie w tej okropnie małej łazience opuściłam bezradnie ręce. Było mi naprawdę zimno więc co chwila poganiał, nie spieszącego się Tande skanującego zawartość lodówki. W końcu przyszedł do mnie i uprzednio zdejmując ze mnie sweter, zrzucił z siebie dresy. Wtuleni w siebie koiliśmy nasze zziębnięte ciała strumieniami gorącej wody. Co niestety nie trwało za długo, z powodu cholernego limitu na ciepłą wodę. Daniel dosłownie wyskoczył spod prysznica, ubierając się w wygodny i ciepły strój. Umożliwiając mi przy tym umycie włosów w letniej już wodzie. Po kąpieli ubrana w ciepły strój, słuchając muzyki ulatniającej się z małego podróżnego radia, razem z Danielem przygotowywaliśmy śniadanie. Owsianka z owocami, grzanki z dżemem i gorąca herbata dostarczyły nam energii na co najmniej parę godzin. Do plecaka, który Tande zarzucił na plecy wpakowałam termos z kolejną porcją gorącej herbaty oraz pare kanapek. Obok tego znalazły się przybory niezbędne do wspinaczki, bowiem to był plan na cały dzień. Ja zajęłam się spakowaniem aparatu oraz potrzebnych do niego akcesoriów. Zakładając na ramiona plecak upewniłam się czy oby na pewno wszystko wzięliśmy i przepuszczona w drzwiach wyszłam na świeże powietrze. Przed moimi oczami ukazały się ogromne fiordy otulone niedużą mgłą. Niebo było pochmurne, nie dając nam promieni słonecznych choć na chwilę. Wspinaczkę zrealizowaliśmy raczej nie znanym dla turystów szlakiem. Był on jednak popularny wśród tutejszych mieszkańców, których zresztą nie było za wielu. Spowodowane to było warunkami panującymi nad Nærøyfjord, które nie były zbyt przychylne dla człowieka. Spacerując podziwiałam piękne, majestatyczne widoki dające ukojenie mojej duszy. Co jakiś czas słychać było wodospady w oddali oraz osuwający się grunt spod naszych butów. Kiedy przed sobą miałam trudniejszy odcinek do pokonania Daniel motywował mnie, nazywając mnie słabiakiem. Ostatecznie i tak mi pomagał, ale oczywiście nie mogło się obejść bez docinek. Gdy byliśmy na szczycie niedaleko campingu, uznaliśmy że nie dojdziemy do niego tylko zatrzymamy się już w tym miejscu. Na górze dość mocno wiało, co najbardziej przeszkadzało nam w rozbiciu niedużego namiotu. Groziłam chłopakowi, że zrzucę go z góry za wszystkie krzywdy które mi wyrządził po drodze. Tande zaśmiał się na głos i mocno mnie przytulił. Staliśmy objęci i podziwialiśmy widoki. Wyciągnęłam z plecaka aparat i porobiłam sporo zdjęć. Uchwyciłam zapierające dech w piersiach widoki, Daniela pijącego herbatę, leżącego w namiocie. W trakcie wspinaczki również zrobiłam parę zdjęć. Jedząc kanapki ustalaliśmy cel na resztę dnia. Z mapą w ręku skoczek wyglądał przeuroczo. Po tym jak złożyliśmy namiot i wpakowaliśmy go z powrotem do plecaka przymierzaliśmy się do zejścia z góry. Będąc już na dole obserwowałam domy, które mijaliśmy po drodze. Było ich dokładnie 3. Wszystkie w kolorze niebieskim. Zrobiłam im parę zdjęć i uśmiechnęłam się od chłopaka. Cmoknęłam go w policzek z taką prędkością, że zaraz po tym zastanawiałam się czy w ogóle go poczuł.

W domku byliśmy o zmroku. Daniel oznajmił, że za niecałą godzinkę zabiera mnie do centrum na kolacje. Zaprzeczyłam stanowczo, argumentując swój portest zbyt częstym rozpieszczaniem mnie. Na co chłopak podszedł do mnie i powiedział, że takiej osobie jak ja należy się od czasu do czasu rozpieszczenie. Zresztą lekko się oburzył i ze zmarszczką na czole upomniał mnie, że nie widział się z ukochaną ponad dwa tygodnie. Argument ten zaważył na tym, abym udała się do malutkiego pokoju na poddaszu gdzie trzymaliśmy swoje bagaże i naszykowała strój na wieczór. Spoglądając przez balustradę widziałem jak Daniel rozłożył się na kanapie i z rękoma za głową śpiewał kawałki lecące w radiu. Gdy mnie zauważył, nieco podniósł ton swojego śpiewu co bezzwłocznie spotkało się z moim kpiącym śmiechem aplauzem. No piosenkarz to z niego jest wyborny, naprawdę. Ubrana w to związałam włosy w luźnego koka i oznajmiłam kąpiącemu się za drzwiami Danielowi że jestem gotowa. W trakcie kiedy czekałam na chłopaka pomalowałam paznokcie i przejrzałam social media na telefonie. Gotowi do wyjścia zamknęliśmy mieszkanie i wsiedliśmy do samochodu.

Centrum jak to nazwał Tande składało się z około 12 budynków, w czym jednym z nich był kościół. Na całą okolicę znajdowała się tu jedyna restauracja i sklep połączony z biblioteką. Wszystkie trzy "instytucje" mieściły się w jednym piętrowym budynku. Szyld sklepu przypominał mi te z opisów książek o Islandii. Gdy weszliśmy do środka przywitała nas szerokim uśmiechem młoda, rudowłosa dziewczyna. Stała za ladą oczekując kupców. Daniel zbliżył się od niej i mocno ją uścisnął. Okazało się, że to jego przyjaciółka z dzieciństwa Rut. Wewnątrz sklepu znajdowały się białe drzwi prowadzące na górę. Na klatce schodowej po bokach umieszczone były regały z książkami a na półpiętrze można było zapoznać się z wybraną lekturą, siadając przy jednym z dwóch umieszczonych tam stolików. Miejsce to było dla mnie naprawdę magiczne. Gdy dotarliśmy na górę zajęliśmy stolik. Nie byliśmy jednak osamotnieni, bowiem obok stoliki zajmowało starsze małżeństwo oraz młody chłopak intensywnie lustrujący kolejną kartkę książki. Zamówiliśmy dania, które zwieńczyliśmy grzańcem. W zasadzie to ja zwieńczyłam, bo Daniel prowadził. Rozkoszując się chwilą, najedzona przyglądałam się Tande, którego całą twarz łącznie z częścią sylwetki zatopiona była w ciepłym, ciemnym świetle. Muzyka rozbrzmiewała nam w uszach, długo rozmawialiśmy. Skoczek opowiadał mi o swoim dzieciństwie, o tym jak wiele tu przeżył. Opowiedział mi o Rut, o ich wspólnych wycieczkach w  góry. O tym jak na jakiś czas stracili chatkę i mama Daniela o nią walczyła. Do domu wróciliśmy po północy. Podczas gdy chłopak rozpalał ogień w kominku, wzięłam szybką kąpiel. Przed zaśnięciem zostałam obdarzona masą pocałunków. Niedługo po tym zasnęłam w moim welurowym, ciepłym swetrze wtulona w Daniela. Rozkoszując się bliskością ukochanego i ciepłem z rozpalonego kominka.


You Might Also Like

7 komentarze

  1. Melduję się !
    Zazdroszczę im tego odpoczynku! Niech panienka nie narzeka, jej chłopak chce jej po prostu zaserwować jak najwięcej rozrywek :) Chociaż nie zazdroszczę jej zimna, ale Daniel już ją rozgrzeje :) I nie ma się co mu dziwić, tak dawno się nie widzieli. A teraz, gdy zacznie się sezon to już w ogóle będą się widywać raz na ruski miesiąc... Współczuję, chociaż doskonale wiedzieli, że tak będzie. Mam nadzieję, że przetrwają ten okres czasu, to w sumie swojego typu próba dla ich bądź co bądź, świeżego związku. I pomyśleć, że ich pierwsze spotkanie odbyło się w MO po procentach hehehe
    Czekam na kolejny i ślę wenę ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS.
      I mam nadzieję, że ta Rut to była tylko przyjaciółka!

      Usuń
    2. Wspaniale jest żyć ze świadomością, że ktoś pamięta takie wątki jak pozornie mało istotne spotkanie w MO. Naprawdę to doceniam i jestem Ci za to bardzo wdzięczna, bo to daje mi nadzieję że ktoś to wszystko faktycznie czyta. <3

      Usuń
  2. Zapraszam do siebie na XXIV Team Poland :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się!
    Wybacz, jeśli znudziły ci się te moje wieczne pochwały, ale nie mogę się po prostu tutaj do niczego absolutnie przyczepić ^^
    Rozdział jest śliczny, naprawdę przyjemnie mi się go czytało. W ogóle, fajnie się o nich czyta :) Mam nadzieję, że ich związek przetrwa niejedno, jeśli coś by się złego wydarzyło. Bo jak zacznie się sezon, to pewnie wiele rzeczy może się zmienić :)
    Weny, buziaki :**
    PS. I zapraszam na dwunastkę, jeśli znajdziesz chwilkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Norweskie fiordy na zdjęciach zapierają dech w piersiach, więc podzielam zachwyt naszej bohaterki. Aż normalnie jej zazdroszczę! A jeśli o zazdroszczeniu mowa, to gdzie można kupić takiego chłopaka jak Daniel? Naprawdę się można rozpłynąć, gdy czyta się o tym, jak o nią dba. Oby tylko nic nie stanęło im na drodze, bo ja naprawdę uwielbiam czytać o tej ich sielance ♥

    Ściskam i zapraszam do siebie na nowość <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowość: http://nielotni.blogspot.com/2017/05/6.html <3

      Usuń

Write to me.

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Spis.

  • http://skijumpinglover.blogspot.com

Translate