16. I jego płytki od­dech rytm gu­biący.

13:33

Na początku listopada pochłonięta pracą nad kolejnymi obrazami musiałam zrezygnować z pracy w kawiarnii. Decyzja ta przyszła mi bardzo ciężko, jednak wynikała z braku czasu. Z Danielem nie widziałam się od ponad dwóch tygodni. Miał przyjechać po mnie następnego dnia, bowiem zaplanował dla mnie niespodziankę. Z natłoku obowiązków już prawie sięgałam po telefon by odwołać spotkanie z ukochanym. Zatrzymałam się jednak i powiedziałam sobie, że są w życiu priorytety. A dla mnie miłość była najważniejsza. Do HRC tego dnia poszłam ostatni raz. Z wielkim żalem pożegnałam się z resztą załogi do których muszę powiedzieć bardzo się przywiązałam. Podziękowałam im za tak miłe przyjęcie mnie do swojej "paczki" pomimo mojego kulejącego języka gdy zaczynałam. Obiecałam że gdy tylko uporządkuję swoje sprawy to urządzę imprezę na ich cześć. Z Ajdą rozmawiałam prawie codziennie...szkoda tylko, że przez telefon. Po wystawie w Amsterdamie dostałam wiele propozycji współpracy z domami aukcyjnymi. Jednak najbardziej prestiżowa okazała się współpraca z muzeum w Narviku. Gdy tylko dopracowałam wszystkie szczegóły z managerem tego miejsca, ustaliłam z mężczyzną datę i miejsce podpisania niezbędnych dokumentów. Wszystko to działo się tydzień przed moją rezygnacją z pracy. W tym momencie byłam bezrobotna, z sześcioma nieskończonymi obrazami, opierającymi się o zafoliowaną ścianę w salonie. Daniel nie odwiedził mnie ani razu przez ten jakże ciągnący się dla mnie czas dwóch tygodni. Jednak stało się tak za sprawą mojej prośby, z obawy o to że nie wyrobię się z przekazaniem prac do muzeum. Wyznaczono mi bowiem konkretną datę rozpoczęcia wystawy. Był wieczór, do następnego ranka wszystkie prace miały być skończone. Część z nich już pojechała do Narviku. Pozostałe musiałam dokończyć. Takiego bałaganu w mieszkaniu już dawno nie miałam. Zapach terpentyny roznosił się po pokoju nawet po ponownym wietrzeniu pomieszczenia. Z kolejnym kubkiem czarnej kawy przystąpiłam do pracy. Daniel nic nie wiedział o mojej wystawie. Ze względu na to iż muzeum znajduje się w jego rodzinnej miejscowości chciałam mu zrobić niespodziankę. Prace skończyłam przed godziną czwartą. Zmęczona, z podkrążonymi oczami plułam sobie w brodę, że po raz kolejny podjęłam się pracy na którą miałam bardzo mało czasu. Kolejny raz ambicja wzięła górę, i pozostawiła zdrowie gdzieś w oddali. Wiedziałam jednak, że warto, że to co robie zaprocentuje w niedalekiej przyszłości. Borykałam się z mętlikiem myśli, bowiem prace przeznaczone na ekspozycję z reguły nie są opłacane. Zapłatą ma być prestiż jaki artysta osiąga poprzez prezentację jego dzieł. Wprawdzie na brak gotówki nie narzekam, bowiem moje prace sukcesywnie sprzedają się na aukcjach. A za każdą z nich zarabiam naprawdę pokaźną sumę, jednak jak długo jeszcze moja twórczość będzie pożądana? Ze sztuką tak jest, wiążesz się z nią emocjonalnie jednak trzeba przy tym stąpać mocno po ziemi. A pomiędzy nędzą a dobrobytem znajduje się bardzo cienka linia. Obiecałam sobie, że po skończeniu obrazów do muzeum poszukam nowej pracy. Ponieważ już mniej więcej zapoznałam się z życiem w Norwegii, uznałam że mogę szukać bardziej prestiżowej pracy. Skończone obrazy odłożyłam do schnięcia, a sama zabrałam się za powierzchowne porządki. Wiadomo nie mogłam wyciągnąć odkurzacza czy też innego sprzętu służącego do utrzymania czystości w domu, bowiem było za późno. A sąsiedzi, szczególnie w Norwegii są przewrażliwieni na tym punkcie. Zresztą sama nie byłabym zadowolona o 5 nad ranem wysłuchiwać niezbyt finezyjnych dźwięków wydawanych przez odkurzacz. Gdy mieszkanie wyglądało znośnie, a ja w końcu spakowałam się w nieduża torbę na prośbę Daniela, poszłam się wykąpać. Niemalże zasnęłam pod strumieniem ciepłej wody. Omijając rutynową pielęgnację, runęłam na łóżko i odpłynęłam.

Budzik zadzwonił przed 9. Z oczami, które zmniejszyły swoją objętość dwukrotnie zapakowałam suche już obrazy i zabezpieczyłam je przed podróżą na północ kraju. Chwilę przed 10 w drzwiach pojawiła się wysoki, smukły mężczyzna w dresowym stroju, oznajmiając mi że jest osobą odpowiedzialną za transport moich dzieł. Dla pewności sprawdziłam jego tożsamość, przez co nieco się naburmuszył. Przekazałam w jego ręce zapakunek oraz pomogłam mu zanieść obrazy do samochodu dostawczego z logiem firmy przewoźniczej na terenie Oslo. Pożegnałam mężczyznę słabym i bladym uśmiechem wynikającym tylko i wyłącznie z przemęczenia. Wracając do łóżka spojrzałam na telefon, na którego wyświetlaczu pojawiła się wiadomość od Daniela.
-"Będę za 20 minut". Mój mózg bardzo intensywnie rozmyślał dwie opcje pomiędzy którymi musiałam wybrać. Czy rzucić się jeszcze na chwilę na łóżko czy może darować to sobie i zacząć się szykować. Minęło parę minut po których leniwym, powolnym krokiem zmierzałam do łazienki. Kiedy z niej wyszłam Tande siedział na kanapie i oglądał jakiś mecz w telewizji. Na mój widok uśmiechnął się od ucha do ucha i szybkim krokiem do mnie podszedł. Wskoczyłam na chłopaka gdy tylko znalazł się w zasięgu mojego ciała. Całowałam go, aż brakowało mi tchu. Tak się za nim stęskniłam.
-"Te dwa tygodnie to była istna męczarnia". Usłyszałam z ust chłopaka, co potwierdziłam zgodnie kilkukrotnym skinieniem głowy. Kiedy się od niego oderwałam, przeprosiłam go za swoją ospałość i wytłumaczyłam dlaczego wyglądam jak wyglądam. Moja twarz przypominała bardziej twarz boksera. Chłopak z nutą troskliwości w głosie odparł, że w planach był wyjazd nad ranem jednak moje zdrowie jest ważniejsze. Mówiąc to rozłożył kanapę i kazał mi się przespać. Rozczesałam mokre włosy i wtuliłam się w oglądającego telewizję Tande. Oparłam głowę o jego turkusową, klubową bluzę i zasnęłam. Obudził mnie zapach ulatniający się w kuchni. Usiadłam i zaspanym wzrokiem spojrzałam na chłopaka, który to z ekscytacją przygotowywał coś w kuchni. Wstałam, zarzuciłam na siebie jego bluzę leżącą na oparciu kanapy i zmierzałam w stronę kuchni. Na mój widok uśmiechnął się i cmoknął mnie w czoło. Nałożył mi na talerz jajecznicę, którą przed chwilą przygotował. Spożywając potrawę, powiedziałam Danielowi że zrezygnowałam z pracy. Widziałam jak podczas rozmowy angażował się w moją wypowiedź. Powiedział, że z pewnością znajdę satysfakcjonującą mnie pracę już niedługo. Martwił się jednak o moje zdrowie i prosił abym przysięgła mu, że już nigdy nie wezmę zlecenia kiedy będę wiedziała, że będę musiała poświęcić w imię tego swoje zdrowie.

W trakcie podróży zaczął padać śnieg. Wzgórza, które mijaliśmy pokrywały kolejne warstwy śniegu. Tande nie chciał powiedzieć gdzie jedziemy, toteż nie naciskałam. Po około 3 godzinach byliśmy na miejscu. Podczas jazdy próbowałam domyślić się gdzie jedziemy , jednak było już ciemno, a w okolicy prawie nie było budynków. Sporadycznie mijaliśmy słabo oświetlone chatki, których kształt wywnioskowałam poprzez osłonięte padającym śniegiem linie. Gdy się zatrzymaliśmy Daniel wyjął bagaże z samochodu i prowadził w kierunku małej drewnianej chatki. Po tym jak otworzył drzwi kluczykiem wyciągniętym z kieszeni spodni ukazało się przede mną przytulne wnętrze. Drewniane ściany, na wprost toporny kominek wysuwający się z obitej kamieniem ściany. Przed nami znajdowała się duża, mięsista kanapa. Chłopak zrzucił z ramion torby i raz jeszcze skierował się do samochodu. Pomogłam wnieść resztę , po czym rozpakowałam rzeczy kupione przez nas w pobliskim sklepie. Tande oznajmił mi, że za chwile wraca i trzaskając drzwiami wyszedł z pomieszczenia. Trochę przerażała mnie cisza panująca wokół mnie. Gdy spojrzałam przez okno zauważyłam zamarzającą wodę, której kawałki rozbyskiwały oświetlane przez blask wschodzącego księżyca. Nagle usłyszałam dźwięk łamiącego się drzewa. Wychyliłam się nieco i zauważyłam jak Daniel rąbie kawałki drewna schowanego w szopie obok domku. Wróciłam do mycia warzyw, które następnie pokroiłam do przygotowania kolacji. Daniel siłując się z mosiężnym koszem wypchanym drewnem wbiegł do domu, pozostawiając opał koło kominka. W domku nie było telewizora. Chłopak wyciągnął radio z szafki koło kominka i dłubiąc przy nim dłuższą chwilę odpalił muzykę. Po tym jak znał rozmieszczenie chatki zorientowałam się, że nie jest tu pierwszy raz. Zapytałam go o to podczas gdy on rozpalał ogień w kominku. Opowiedział mi wtedy całą historię tego jak jego mama Trude zdobyła ten domek. Przyznał jednak, że bywa tu dosyć rzadko co spowodowane jest jego napiętym grafikiem. Powiedział mi, że dlatego jeszcze bardziej cieszy się, że może tu być ze mną. Na te słowa podeszłam do chłopaka i cmoknęłam go w usta powoli się nad nim nachylając. Objął moje uda i wtulił głowę między nogi. Odgarnęłam dłońmi blond kosmyki opadające na jego oczy. Dorzucając kolejny kawałek drewna wstał i łapiąc moją twarz w swoje dłonie, patrzył w moje oczy. Poczułam delikatne mrowienie w podbrzuszu i stając na palcach namiętnie go pocałowałam. Podczas wymiany pocałunków chłopak zaśmiał się sprawiając że przez moment całowałam jego zęby. Jego dłonie powędrowały niżej i lekko uszczypnął mnie w tyłek za co nieźle go zrugałam. Odskoczyłam od chłopaka i wróciłam do kuchni, gdzie kończyłam przygotowywać potrawę. Daniel opierając się o blat patrzył na mnie i sam do siebie się śmiał cały czas przekonując mnie, że bardzo mi się podobały jego poczynania sprzed chwili. Próbując zachować powagę kazałam chłopakowi wyrzucić obierki z warzyw i sprawdzić czy oby napewno drewno w kominku nie zgasło. Zaśmiał się na głos po czym objął mnie w pasie i podnosząc na nieduża wysokość przestawił po drugiej stronie blatu. Z miną naburmuszonego cztereolatka umyłam ręce, po czym rzuciłam się na zaskoczonego Tande. Łaskotałam go i delikatnie okładałam pięściami w ramach rewanżu. Chłopak stał spokojnie co jakiś czas robiąc unik. Nagle podszedł do kanapy i zrzucając mnie z pleców zablokował mi ruchy swoim ciałem oraz przytwierdził ręce swoimi dłońmi. Całował mnie po szyi cały czas siłując się z moimi wierzgającymi nogami. W nagrodę za moje nieposłuszeństwa co jakiś czas przygryzał cienką skórę na dekoldzie. Kiedy przestałam się wiercić wpił swoje przekrwione usta w moje i namiętnie mnie pocałował przeczesując mi włos za uszami. Wykorzystałam moment i zrzuciłam z siebie chłopaka napierając na niego zdrętwiałym kolanem. Usiadłam na nim rozkrokiem i z satyfsakcja w głosie oznajmiłam, ze wygrałam. Chłopak nie przestawał się śmiać tylko co jakiś czas podjudzał mnie swoim pogwizdywaniem niby w ramach gratulacji i podziwu. Co tak naprawdę było próbą zirytowania mnie od reszty. W tamtym momencie zsunęłam z siebie bluzkę i to ja zaczęłam łapczywie cmokać chłopaka po szyi. Czułam jak ręce Daniela o wiele pewniej kiziały moje plecy, pośladki. Objął mnie mocniej i przytwierdził do siebie, dłonią odgarniając moje włosy w niedbałego kucyka zamkniętego w jego pięści. Czułam jak jego oddech zrobił się płytki. W tym właśnie momencie wstałam, założyłam bluzkę, którą uprzednio ściągnęłam i poszłam do kuchni. Słyszałam jak rozbawiony Tande z niedowierzaniem w głosie rzucił w moją stronę krótkie
-"Faktycznie wygrałaś!" i energicznie wstając pomógł mi w przygotowaniu kolacji. Zasiedliśmy przy drewnianym stole nakrytym żółtą zastawą. Podczas jedzenia nie mogłam się skupić. Przez cały czas bacznie obserwowałam chłopaka, który kolokwialnie mówiąc "wsuwał" kolejną porcję faszerowanej cukini. Widziałam jak podczas przeżuwania jego żyły na szyi tańczyły ze sobą, a blond kosmyki które tak uwielbiałam swobodnie opadały na czoło. Opamiętałam się jednak i rozpoczęłam rozmowę o nadchodzącym sezonie. Daniel opowiedział mi jak bardzo nie może się go już doczekać. Tłumaczył, że fizycznie czuje się świetnie przygotowany. Cieszyłam się, że ma w życiu pasję, że do czegoś dąży. Przez takie podejście byłam dumną dziewczyna norweskiego skoczka. Sprawdzając kalendarz skoków ustaliliśmy, że te które odbędą się w Norwegii i w Polsce spędzimy razem. To znaczy w miarę możliwości, oczywiście. Wszystko sprawdziliśmy na telefonie bowiem Tande zabronił mi zabierać ze sobą laptopa, aby odciągnąć mnie od myśli związanych z pracą. Stwierdził, że ma to być wyjazd skupiający się na relaksie dla ciała i umysłu. Mówiąc to podszedł do mnie i stając za moim krzesłem zaczął masować mój kark. Zamknęłam oczy z przyjemności i komplementowałam Tande, mówiąc mu  jakim to jest wybornym masażystą. Daniel pewny siebie jak to on opowiadał o swoich magicznych rękach i ich zdolnościach.

Po tym jak wykąpałam się w naprawdę małej łazience, opatulona dużym swetrem przybiegłam do rozłożonej kanapy zajętej prawie w całości przez skoczka. Rozciągnięty na prawie całej długości, z rękami za głową i gołą klatą obserwował moje poczynania. Pomimo palącego się obok kominka było mi naprawdę zimno. Wskoczyłam pod kołdrę i wtuliłam się w ukochanego. Daniel zapewnił mnie, że mnie rozgrzeje na co nakryłam jego twarz swoją dłonią i lekko odepchnęłam. Upierał się, że chciał pomóc bawiąc się moimi włosami. Sięgnął po książkę leżącą na stoliku obok kanapy i rozpoczął lekturę. Zasnęłam ukojona dźwiękiem syczącego drewna, dotykiem Daniela oraz jego nieziemskim zapachem.


You Might Also Like

7 komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, oczywiście że jestem!
    Ładnie to tak rozpalić Daniela i uciec? 😊😊😊 nie no, oczywiście żartuję! Ale super, że udało się z tymi pracami! Naprawdę, rośnie nam artystka na skalę światową! Szkoda, że tak rzadko się widują. Ale doskonale to rozumiem. Rozwijanie się niestety nie pociąga za sobą samych plusów 🙁 jednak wierzę, że naszej parce uda się jak najbardziej połączyć przyjemne z pożytecznym! Ale to wszystko brzmi jak w bajce. On tak rozumie jej potrzeby, i na odwrót! Wiedzą nawzajem, kiedy drugie musi mieć czas dla siebie, a kiedy musi odpocząć. Jest czego pozazdrościć! Aż liczę na jakąś fajną przygodę w czasie tego wypoczynku!
    Czekam na dalszą część i ślę buziaki 😚😚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś już dla nich zaplanowałam, w końcu to ich ostatnie spotkanie przed sezonem. Musi być ekstra! Żeby mi się za sobą stęsknili kurcze! I ślicznie dziękuję.

      Usuń
  3. Robienie tego, co się kocha i posiadanie z tego ogromnych profitów to coś, do czego wielu dąży, a tylko nielicznym się udaję. Ekstra, że nasza bohaterka może się realizować jako artystka, wiadomo, że niesie to za sobą sporo poświęceń, ale niewątpliwie warto. Z Tande wychodzi co raz większy romantyk i szczerze mówiąc, niech tak właśnie zostanie :D Rozpływam się nad naszą dwójką i czekam na więcej! ♥

    Ściskam i zapraszam na kolejny epizod: http://nielotni.blogspot.com/2017/04/4.html <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie się z Tobą zgadzam. Z chęcią uciekam do Ciebie!

      Usuń
  4. Zapraszam do siebie na rozdział XXIII, Team Poland :)

    OdpowiedzUsuń

Write to me.

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Spis.

  • http://skijumpinglover.blogspot.com

Translate