2. Wznosząc wzrok ku górom.

14:58

 Ze snu wyrwał mnie strumień światła, okalającego prawą stronę mojej twarzy. Po otworzeniu oczu ujrzałam przepiękny widok. Podeszłam do okna aby przyjrzeć się jego całej okazałości. Byłam świadkiem malowniczego wschodu słońca, które to połowicznie wyłaniało się zza gór. Las oświetlony był tylko na krańcach, dlatego też czubki drzew pokryte były jasnożółtą barwą. Miasto w oddali całe pokryte było śnieżną pokrywą. Rozkoszująć się światłem przebijającym przez szybę oraz ciepłem jaki wytwarzało, zamknęłam oczy. Pod powiekami rozlała się żółta barwa, a ja korzystając z danego mi ciepła, ogrzewałam swoje lekko zmarznięte policzki. Podeszłam do szafki nocnej i sięgnęłam po telefon. Wyświetlacz pokazywał godzinę 8:46. Rozciągnęłam się, związałam włosy i przystąpiłam do porannej gimnastyki. Po około 15 minutach spędzonych na rozciąganiu ubrałam się w mój termiczny strój i poszłam pobiegać. Dobrze znałam tę okolicę. Para wydobywała się z moich ust, na skroni pojawiały się nieliczne kropelki potu. Mijałam wiele starych, opuszczonych chat. Zboczyłam w stronę lasu. Ośnieżone czubki drzew co jakiś czas zsypywały z siebie śnieg, ponieważ nie zdołały utrzymać się pod jego ciężarem. Po wyłonieniu się z krętych ścieżek w lesie, wspięłam się na szczyt niedużej górki. Było to dla mnie miejsce magiczne. To tutaj po raz pierwszy moje usta poczuły smak obcych. Był to chłopak którego poznałam w Zakopanem 3 lata temu podczas wakacji. Lucky spędzał wakacje u swojej rodziny. Był Amerykaninem. Kiedyś spacerując i rozmawiając natknęliśmy się na tę właśnie górę. Usiedliśmy na jej szczycie przy zachodzie słońca i obserwowaliśmy miasto. Jego blond włosy przybrały kolor przydymionej żółci, a skóra wyglądała jak żarzące się złoto. Spojrzałam na niego nieśmiało, a on złapał mój podbródek i pocałował mnie. Bardzo delikatnie musnął moje usta swoimi... . Parę dni później wracał do domu. Na pożegnanie powiedział mi, że nie chciał mnie w sobie rozkochać, ale nie mógł się powstrzymać przed choć jednym pocałunkiem. Z Lucky nadal mam kontakt. Czasem rozmawiamy. Jednak od tamtego czasu widzieliśmy się dwa razy. Raz podczas przerwy świątecznej i rok temu, gdy przyleciał do Polski na dwa tygodnie. Jak się dowiedziałam Lucky został modelem i przyjechał do Polski, aby zrobić kampanię dla firmy odzieżowej. Wspięliśmy się na górkę jak kiedyś i rozmawialiśmy. Nie było niezręcznie. Nie mogliśmy przerwać rozmowy do nocy. Nasza znajomość jest zbyt krótka, abym mogła się w nim zakochać. Jednak niewątpliwie był pierwszą osobą na której widok moje serce szybciej biło. Odrywając się od wspomnień wstałam, otrzepałam resztki śniegu z odzieży i ruszyłam w stronę domu.
   

Otwierając drzwi zastałam rodzinkę w pełnej okazałości. Mama przy laptopie obmyślała plan na dzisiejszy dzień. Tata w tym czasie nakrywał do stołu, a Damian przygotowywał coś w kuchni. W pomieszczeniu unosił się zapach parzonej kawy. Przywitałam się i ruszyłam w stronę łazienki. Pod strumieniami wody chyba jak zwykle dużo myślałam. Wspominałam Lucky'ego, to co do niego czułam. W moim życiu przewinęło się wiele chłopaków, których darzyłam sympatią lub takich którzy mi się podobali. Jednak żaden z nich nie był na tyle intrygujący, abym mogła pomyśleć że chcę go bliżej poznać. W moim rodzinnym Radomiu mam przyjaciela. Jesteśmy idealnym przykładem na to, że przyjaźń damsko-męska istnieje. Razem z Mateuszem od zawsze wiedzieliśmy, że do siebie nie pasujemy. Nie ciągnie nas do siebie pod żadnym względem, za to świetnie się dogadujemy. I bardzo się cieszę, że jest chłopakiem. Bo to z nimi lepiej się dogaduje. Nie jestem typem chłopaczary, nie oczekuję też od nich stałej atencji. Po prostu są szczerzy, a za razem nie przesadnie krytyczni tak jak dziewczyny. Wychodząc z wanny chwilę jeszcze postałam w ręczniku. Założyłam na siebie leginsy i bluzę. Stopy wsunęłam w długie skarpety, które następnie wylądowały w kapciach. Zeszłam na dół i pomogłam bratu w przygotowaniu śniadania. Pokroiłam świeże pieczywo po które tata poszedł przed śniadaniem. Usmażyłam jajecznice na maśle, a przygotowane przez Damiana grzanki z mozzarellą i pomidorami udekorowałam bazylią. Na stół podaliśmy jeszcze wiele innych dań, po czym wszyscy zasiedliśmy do stołu w celu skonsumowania przygotowanego posiłku. Wspólnie ustaliliśmy, że korzystając z pogody wybierzemy się na narty. Po śniadaniu każdy miał pół godziny do wyjścia. Przebrałam się w strój do jazdy na nartach. Posprzątałam porozwalane po pokoju rzeczy. Do kieszeni wpakowałam telefon i chusteczki. Wychodząc poprosiłam Damiana żeby wyniósł moje narty. Zrobił to niechętnie argumentując się tym, że go wykorzystuje. Gdy sprzęt został wpakowany do bagażnika i każdy wsiadł do samochodu ruszyliśmy. Na stoku było już sporo osób. Niestety o tej porze można się było tego spodziewać. Wykupiliśmy karnety, zmieniliśmy buty, wpieliśmy je w narty i wjechaliśmy na górę. Każdy rozjechał się w swoją stronę. Obok stoku znajdowała się skocznia narciarska "Wielka Krokiew". Wjeżdżałam w trasy poboczne, bowiem tam kręciło się mniej osób. Mijając kolejne iglaki odsłoniła się przede mną prawie w ogóle nie uczęszczana trasa, oblana słonecznym światłem. Po kilku godzinach jazdy wszyscy stwierdziliśmy jednogłośnie, że jesteśmy głodni. W drodze do domu zatrzymaliśmy się w karczmie. Zajęliśmy stolik przy oknie. W oczekiwaniu na kelnerkę przyglądaliśmy się ludziom zjeżdżającym na stoku. Karczma nie znajdowała się na stoku, ale bardzo blisko. Była wysoko położona, więc stojąc obok czy siedząc w środku miało się naprawdę niesamowity widok. Nie tylko na cały stok, skocznię ale i na kawałek miasta. Rozmawialiśmy o technice zjeżdżania, o ustawieniu nóg. Po skończonym posiłku, każdy zabrał swój sprzęt i ruszyliśmy w stronę samochodu. Najedzeni, zmęczeni ale usatysfakcjonowani wróciliśmy do domu. Po kilku godzinach spędzonych na rozmowach, grze w karty i dorabianiu kolejnego dzbanka zimowej herbaty, wybraliśmy się na spacer. Do mieszkania wróciliśmy po śnieżnej bitwie, cali w śniegu. Składy były mieszane, ja z tatą kontra mama z Damianem. Jednak w ostatecznym starciu potknęłam się i przeciwnicy nas pokonali. Po gorącej kąpieli rozmawiałam przez telefon ze swoją przyjaciółką. Na dole tata jak zwykle oglądał skoki. Zrobiłam sobie herbatę i postanowiłam do niego dołączyć. Jak zwykle połowy nie rozumiałam. Jednak zaczęłam rozróżniać braci Prevców. Co uznałam za swój życiowy sukces. Znowu przewinął się Tande. Skoczków których kojarzyłam można było policzyć na dwóch dłoniach. Ale na dwóch! Położyłam mamie głowę na kolanach, a ze stolika obok złapałam książkę, którą obecnie czytałam. Przewertowałam kilka stron, jednak kilkakrotnie powtarzałam jedno zdanie. Dopadł mnie brak koncentracji i rozkojarzenie. Prawdopodobnie wynikające z uruchomionego telewizora. Zanim zasnęłam moje myśli błądziły pomiędzy skokami, a wspomnieniem Lucky'ego.


                                                                                                       Lucky.                              

You Might Also Like

0 komentarze

Write to me.

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Spis.

  • http://skijumpinglover.blogspot.com

Translate