Ze snu wyrwał mnie dźwięk dochodzący zza drzwi. Z dość dużym bólem w łydce, który prawdopodobnie spowodowany był naciągnięciem lub obiciem poprzedniego dnia, usiadłam na łóżku. Stopy postawiłam na chłodnej podłodze. Rozprostowałam plecy i przeciągnęłam się. Na ramiona zarzuciłam długi t-shirt sięgający połowy ud i wyszłam z sypialni. Moim oczom ukazali się imprezowicze z dnia poprzedniego. Ajda z Andreasem kończyli sprzątać kuchnię podczas gdy reszta siedząc częściowo na kanapie, a częściowo opierając się o nią oglądała telewizję. Rzuciłam zaspane
Podczas niedzielnego poranka, kiedy słońce mieniło się w barwach pomarańczu i różu. Halvor wraz z Fannemelem starannie pomagali mi złożyć, nowo przywiezione meble z Ikei. Była to końcowa faza wystroju salonu w moim mieszkaniu. Została już tylko, cała reszta. No może z wyjątkiem częściowo umeblowanej łazienki. Dokręcając ostatnie śrubki, dołączyłam do finezyjnie śpiewających idiotów. Co chwila mylących słowa lecących w tle piosenek. W podzięce za ciężką pracę i poświęcenie swojego czasu, poczęstowałam ich tartą jagodową, którą dopiero co upiekłam. Danie to uzupełniłam jeszcze szklanką chłodnego mleka z dodatkiem chałwy. Anders pochwalił się swoimi, dotąd nieznanymi mi zdolnościami kuchennymi i przygotował przepyszną sałatkę z kaszą jaglaną na wieczór. Mieliśmy przy tym niemałą frajdę, no może poza półgodzinnym przywracaniem kuchni do ładu. Chłopcy oddelegowując się, zagwarantowali swoją obecność wieczorem. Po czym zostali obdarzeni mocnym uściskiem z mojej strony. Kiedy odchodzili krzyknęłam tylko
-"Ha det bra!". Odpowiedzieli tym samym, unosząc ręce w geście pożegnania.
Do rozpoczęcia imprezy miałam jeszcze sporo czasu, dlatego też odbyłam krótki maraton po okolicy. Po powrocie do domu, wzięłam szybką, zimną kąpiel. Pomimo to skóra nadal była rozpalona a oddech płytki. W ramach odpoczynku przeczytałam artykuł o nawykach żywieniowych w norweskim czasopiśmie. Uzupełniłam ilość wody w organizmie, po czym zabrałam się za przygotowywanie potraw na wieczór. Niespodziewanie zadzwonił Daniel, pytając czy załatwić alkohol. Chyba spadł mi z nieba. Skoczyłam jeszcze do pobliskiego sklepu w celu zakupienia cytrusów czy toniku. Godzinę przed przyjściem zaproszonych gości, kiedy potrawy idealnie prezentowały się na stole, a muzyka dostarczająca mi niesamowitą dawkę pozytywnej energii, rozbrzmiewała w tle. Zabrałam się za szykowanie. Po dość długim namyśle, ubrana w to, wilgotne włosy przejechałam pianką i wysuszyłam. Cały swój wizerunek zwieńczyłam perfumami i wyszłam z łazienki. Raz jeszcze podeszłam do lustra w celu utwierdzenia się w przekonaniu, żę wyglądam dobrze. I tak było. Czułam się szczęśliwa i piękna. W naprawdę dobrym humorze przywitałam gości, którzy to ze względu na mała fekwencję przyszli całą grupą. Halvor zamiast jednego extra towarzysza przyprowadził dwóch, ale za to byli to naprawdę wyszukani goście. Przedstawili mi się jako Forfang i Hilde. Wyborowe towarzystwo, trzeba przyznać. Forfang z Tande zajęli się przygotowywaniem drinków. Stjernen z Fannemelem zabawiali towarzystwo, a Halvor z Hilde grali w nogę, poduszką z kanapy. Razem z Ajdą pokroiłyśmy potrzebne składniki do naprawdę różnorodnych drinków. Byłam pod wrażeniem długich, jasnych blond włosów dziewczyny. Która to zazwyczaj nosiła je w jakikolwiek sposób upięte. W prawdzie rozpuszcza je do spania, ale nie zwóciłam na to przedtem uwagi. Podczas mowy pochwalnej ze strony Fannemela, który to zachwalał swoją spółkę z Halvorem zajmującą się składaniem mebli. Wraz z Tande, Forfangiem i Ajdą bujaliśmy się w rytm będącej już częścią nas muzyki. Wszyscy byli bardzo rozbawieni niekończącymi się opowieściami Fannemela, wygłupom Toma oraz Stjernena rozkoszującego się drinkiem na kanapie. Do kuchni weszłam w celu dorobienia kolejnej porcji drinków. Za mną przyszedł Tande, czego wcześniej nie zauważyłam. Zgłaszając swoją gotowość do pomocy. Krojąc cytrynę zauważyłam jego żylaste ręce zakończone długimi, zgrabnymi palcami. Przeszedł mnie dreszcz fascynacji. Czy to moje kolejne zboczenie? Daniel chyba zauważył, że przyglądam się jego dłoniom, bo zabrał mi nóż i pokroił cytryny za mnie. Twierdząc, że nie potrafię tego zrobić prawidłowo. Mistrz krojenia cytryn się znalazł. Takiego to ze świecą szukać. Uszczypliwym uśmiechem zakończyłam tę krótką rozmowę, po czym udałam się do salonu po szklanki. Wracając napotkałam Halvora, który razem z Tande w radosnej atmosferze tarzali się po podłodze, uprawiając coś przypominającego zapasy. Zaśmiałam się i pogratulowałam formy obydwu. Zajęłam się przygotowywaniem drinków, kiedy poczułam obok siebie ten sam świeży zapach co w samochodzie. Nuta limonki połączona z odrobina drewna. Takie przynajmniej było moje pierwsze wrażenie. Tande odpychając, zrezygnowanego Halvora, zapytał czy w czymś jeszcze pomóc. Podniosłam wzrok i poczułam jak coś dziwnego dzieje się w moim brzuchu. Coś na podobieństwo motyli, lecz o wiele lżejsze. Spojrzałam w jego oczy. Ocean nieuchwytnych, niespełnionych marzeń. Są tak obłędne, że nie mogłam się od nich oderwać. Błękitne, hipnotyzujące. Udało się to jednak za sprawą szerokiego uśmiechu Tande, który zdecydowanie nie czuł się nieswojo. Potargał mi włos na głowie i przytrzymując mnie za talię sięgnął po drinki. Gdy wyszedł z pokoju, byłam nieco oszołomiona. Chyba hormony mi zwariowały. Albo to z powodu za dużej dawki alkoholu, jak to już nie raz mi się zdarzyło. Resztę imprezy bawiłam się doskonale. W towarzystwie wspaniałych, zabawnych ludzi, przy których czuję się jakbyśmy się znali od dziecka. Jeśli mnie wzrok nie zmylił, to Ajda flirtowała ze Stjernenem. Który to patrzył na nią z tak wielkim zaciekawieniem, że gdy coś do niego mówiła lekko uchylał usta z przejęcia. Końcówki spotkania prawie nie pamiętam, jedyny obraz który zapamiętałam to siedzący Tande z Forfangiem oparci o ściany w sypialni, rozmawiający o fizjoterapii w świecie sportu. Nie zważając na to, że co drugie słowo gubiło połowę liter. Takim pozytywnym akcentem zasnęłam na łóżku w towarzystwie dwóch nie dość, że przystojnych to jeszcze jakże wybitnych i obeznanych specjalistów od fizjoterapii.
Pod skocznią byłyśmy godzinę przed rozpoczęciem konkursu indywidualnego. Słońce przypiekało każdy kawałek odkrytych ciał skoczków, przemierzających drogę ku górze obiektu. Wstęp na treningi jest darmowy, toteż Ajda stara się nie opuszczać żadnego z nich. Oczywiście nie mówimy tu o rutynowych treningach poszczególnych kadr. Tylko o treningach wieńczących dotychczasowe zmagania zawodników, trwające zazwyczaj od dwóch dni do tygodnia czasu. Widowisko to co roku jest dostępne dla każdego chętnego, jednak frekwencja jest dość mała. Przypuszczam, że przyczyną jest godzina rozpoczynająca treningi oraz mniejsza rzesza fanów skoków narciarskich na tym terenie. Ajda nie odpuszczała, żadnych treningów. Oczywiście nie biorąc pod uwagę tych trwających podczas jej pobytu w pracy. Brat dziewczyny już od paru lat jest skoczkiem narciarskim. Stara się więc wspierać go i dopingować,gdy tylko ma możliwość. Dzięki temu i ja wciągnęłam się w ten cały narciarski świat. Tego dnia trafiliśmy na treningi trzech kadr. Francuskiej, niemieckiej i norweskiej. Muszę przyznać, że wysportowane sylwetki skoczków, z reguły szczelnie zakryte przez kilka warstw stroju sportowego na zimowych zawodach. Teraz w sezonie letnim, czy to na treningach czy w konkursie prezentują się bardzo efektownie. Ten naprawdę upalny dzień sprawił, iż bardzo się cieszyłam, żę wrcając z pracy miałam na sobie to. Jednocześnie bardzo współczułam chłopakom, który musieli trenować w kombinezonach. Szczęśliwe dla nas, po skoku zmierzali w naszą stronę, powoli kierując suwak ku dołowi. Trochę się zawstydziłam, gdy spojrzałam na Ajdę. Wiedziałam, że zauważyła w moich oczach świetliki podniecenia i radości. Myślę, że niejedna dziewczyna zachowałaby się podobnie, zważając na fakt iż widoki były naprawdę mocno zadowalające. Skoczkowie nie przechodzili bezpośrednio obok nas. Była to wręcz znaczna odległość, jednak nie grała tu większej roli. Każdy zobaczył to co chciał zobaczyć, nawet przez dzielącą nas przestrzeń. Oglądając zmagania chłopaków, wyjęłam z plecaka jabłko i przymierzałam się do jego konsumpcji. Na treningach zakazy dotyczące wnoszenia swoich produktów (nie licząc tych odnośnie napojów alkoholowych czy przyborach zagrażających życiu) są zniesione. W momencie kiedy gryzłam jabłko przechodzili koło nas Tande z Eisenbichlerem. Gawędząc sobie spojrzeli w naszą stronę i zauważyli jak nieudolnie gryzę to jabłko. Widziałam jak zaczęli się śmiać pod nosem, choć jestem pewna, że mieli ochotę wybuchnąć śmiechem. Nie zdziwiłam się wcale, bowiem sama miałam z siebie ubaw. Jabłko mi się rozczłonkowało i nie mogłam go swobodnie ugryźć. Toteż moje zmagania z nim i chęć zebrania go w jedność faktycznie wyglądało komicznie. Nie zniechęcając się do owoca, pochłonęłam go z nieograniczoną radością. Byłam bowiem bardzo głodna. Ajda widząc jak kończę moją gehennę z owocem klasnęła dłońmi i pogratulowała mi, również śmiejąc się do rozpuku. Treningi się skończyły, więc zgodnie z umową zmierzałyśmy w stronę brata Ajdy. Po drodze mijałam się z zawodnikami, którzy naprawdę sympatycznie się zachowywali. Może też dlatego, że nie podbiegałam do każdego prosząc o zdjęcie czy autograf. Nie jestem do tego sceptycznie nastawiona, jednak u mnie w rodzinie się tego po prostu nie praktykuje. Zresztą widząc czasem sceny, kiedy to fanki wręcz szarpią swojego idola czy wyznają mu miłość po kilku sekundowej akcji podpisania skrawka papieru, jest mi ich żal. Kiedy znalazłyśmy się obok boksów, minęła mnie niemiecka kadra. Część jej członków była skupiona i szła przed siebie z wzrokiem wbitym w ziemię. Druga zaś radośnie i namiętnie o czymś rozmawiała, żartowała. W tle widziałam grających w piłkę norwegów oraz pakującego się Descombes Sevoie. Brat Ajdy rozmawiał jeszcze ze swoim trenerem, więc czekałyśmy na niego przed drzwiami. Czas ten przeznaczyłam na wyciąganie okularów, z zaplątanych włosów na czubku głowy. Telefonem zrobiłam parę zdjęć skoczni, zawodników, wspólnych z Ajdą. Kiedy chłopak w końcu wyszedł z boxu, zmierzaliśmy w kierunku wyjścia. W planach mieliśmy wieczorne wyjście, jednak najpierw musieliśmy się rozdzielić. Bowiem było piątkowe popołudnie, a ja od naprawdę wczesnego rana nie byłam w domu.
Gdy przekroczyłam próg mieszkania, pierwsze co zrobiłam to udałam się do łazienki. Wzięłam odświeżający prysznic, włosy przejechałam olejkiem a na skórze rozprowadziłam pięknie pachnący cytrusami balsam. Korzystając z reszty wolnego czasu, bowiem do wyjścia z domu miałam około godziny. Ugotowałam sobie obiad, jednocześnie co jakiś czas zerkając na ekran telewizora. Akurat transmitowany był program o kompleksie "Holmenkollen". Kilka wywiadów z liczącymi się na arenie światowej ludźmi, parę artykułów oraz kilka scen operatorskich, ukazujących przechodniów. Gdzieś z tyłu jednej z reporterek przewinął się trener Stöckl. Udało mi się nawet wychwycić obraz robiącego pompki Fannemela. Jedząc brokułową zupę krem, przejrzałam social media i nadrobiłam zaległości na poczcie. W niecałe pół godziny ubrałam się w to, włosy związałam w luźnego kucyka z kosmykami, a paznokcie przejechałam lakierem w kolorze sukienki. Makijaż zrobiony bardzo starannie zwieńczyłam czerwoną czminką, a do torebki spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Wychodząc podarowałam swojej skórze dwa muśnięcia perfumami o nucie korzennej. Halvor brat Ajdy przyjechał pod mój dom jakieś 20 minut po czasie. Wiecznie zapominam, że norwegom nigdzie się nie śpieszy. Długo namawiałyśmy go na transport publiczny, jednak ze względu na to, że następnego dnia miał zawody, nie mógł spożywać alkoholu. Toteż uparł się że będzie kierowcą. Zresztą norweska życzliwość nie dałaby mi przemieszczać się komunikacją miejską w nocy. Pomimo wysokiego bezpieczeństwa w Norwegii. Po zaparkowaniu samochodu udaliśmy się w podróż po knajpach i pubach w Oslo. Wylądowaliśmy w pubo-kawiarni o nazwie "Kolonialen". Piękne, przytulne wnętrze od razu przyciągnęło nas do tego miejsca. Razem z Ajdą zamówiłyśmy sobie napoje alkoholowe, podczas gdy Halvor popijał colę. Bardzo długo rozmawialiśmy o dzisiejszym treningu chłopaka. O pracy, życiu, znajomych. Cieszyłam się, że z czasem coraz bardziej poszerzam grono swoich znajomych w tym miejscu. Niewiele przed północą do pubu weszła grupa mężczyzn. Przy okazji bardzo szczupłych i wysokich, no może z wyjątkiem jednego. To jego pierwszego rozpoznałam, był to Fannemel. Chłopaki przechodząc koło naszego stolika zauważyli Halvora. Zbili sobie piątki w głośnych, wesołych okrzykach. Po czym przedstawili nam się po kolei. Zdając sobie sprawę z tego, że chłopaki nie pamiętają tego jak się nazywamy po przelotnym spotkaniu w "Morskim Oku" zimą. Podniosłam się razem z Ajdą i przedstawiłam. Stjernen nas poznał i razem z Fannemelem uściskali nas na powitanie. Kiedy przyszła kolej Daniela, szeroko się uśmiechnął i jakby parsknął pod nosem. Podając mi rękę zapytał, czy to nie ja jadłam dziś jabłko na trybunach. Moja twarz momentalnie przybrała kolor purpury kiedy odpowiedziałam, że tak owszem. Tande zaśmiał się, a ja przypominając sobie owe zdarzenie, miałam z radości połączonej ze wstydem przeszklone oczy. Chłopaki razem z Halvorem poszli do baru. Gdy wrócili oznajmili, żebyśmy się przesiedli do większego stolika. Byłby z tym niemały problem, bowiem miejsce było przepełnione ludźmi. Jednak mieli rezerwację tego dnia, co znacznie ułatwiło nam zmianę lokalizacji. Razem z Ajdą czułyśmy się niezręcznie zamawiając kolejną porcję procentowych napoi. Podczas kiedy jedynym kompanem do picia był Fannemel, który za bardzo nie odmawiał sobie piwa, zważywszy na konkurs tego samego dnia. Naprawdę nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale wieczór ten umocnił mnie w przekonaniu, że skoczkowie to naprawdę równi goście. Uzupełniliśmy swoje social media nowymi kontaktami i dużo rozmawialiśmy. Ciężko było mi to przed sobą przyznać, bowiem moja myśl była prawie nieosiągalna. Ale było w Danielu coś, co sprawiało, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. Skarciłam się w myślach kiedy czułam, że za długo na niego spoglądam. Mimo to lubiłam na niego patrzeć. Na jego nieschodzący z twarzy, szczery uśmiech. Uwydatnione kości policzkowe, przykryte oświetloną przez lampę z góry skórę. Blond włosy powoli opadające mu na czoło, które co jakiś czas poprawiał, zaczesując do tyłu. Nie wspominając już nawet o jego świetlistych, błękitnych oczach, które przeszywały mnie tak doszczętnie, że czułam się niemal goła od środka. Śmiałam się sama do siebie, kiedy widziałam z jakim zaciekawieniem słuchał opowieści Fannemela. Który z całą pewnością jest typem sympatycznego i zabawnego człowieka, przy którym nie sposób się nudzić. Stjernen natomiast sprawiał wrażenie bardzo pomocnego i wiecznie uśmiechniętego. Gdy dochodziła godzina 3 zaczęliśmy się zbierać. Wychodząc z pubu Tande krocząc przede mną, zatrzymał się i przepuścił mnie w drzwiach. Bez słowa, z dużym skupieniem i zmarszczą na czole, gestem kazał mi przejść. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że norwegowie nie mają tego w zwyczaju. Ale może poprostu za dużo wypiłam i zaczęłam wymyślać sobie niestworzone sytuacje i domysły. Na pożegnanie uściskaliśmy się wzajemnie i razem z Ajdą życzyłyśmy chłopakom powodzenia w zawodach, na które niestety zabrakło biletów. Wracając samochodem, moje myśli były trochę zbłąkane. Lewitowały pomiędzy przyjemnością wynikającą z alkoholu płynącego w moich żyłach oraz świeżym zapachem Daniela, którego namiętnie próbowałam odtworzyć. Znowu zrugałam się w myśli i zachowując resztki umysłu weszłam w trwającą już rozmowę rodzeństwa. Halvor odprowadził mnie pod same drzwi choć samochód stał zaraz obok. Uparł się jednak, a jemu nie sposób odmówić. Ajda bliska snu, została w samochodzie. Podziękowałam chłopakowi, przytuliłam na pożegnanie i życzyłam powodzenia w konkursie. Zdejmując kurtkę i uwalniając stopy z butów, rzuciłam torebkę na kanapę i zmierzałam w kierunku łazienki. Kąpiel okazała się dla mnie kojąca, toteż spędziłam pod prysznicem dość sporo czasu. Gdy spojrzałam w lustro, czułam się jak mops. Dosłownie czułam jakby moją twarz przyciągała grawitacja. Przez co była ciężka, a ja się czułam zmęczona. Skutki picia alkoholu niestety. Nie zapominając o wieczornej pielęgnacji, posmarowałam twarz kremem i zmierzałam w kierunku łóżka. Kiedy już prawie zasnęłam, do moich uszu dobiegł dźwięk powiadomienia w telefonie. Spojrzałam na ekran a tam sms od... Tande. Przysięgam, że przetarłam oczy, bo nie mogłam w to uwierzyć. Niby nic nadzwyczajnego, faktycznie wszyscy wymieniliśmy się numerami. Chłopak jak chłopak, no może poza tym że jest świetny w tym co robi. Ale nie ma co się tak zachwycać, jednak ogarnęło mnie przyjemne ciepło. Odblokowałam telefon a przed moimi oczami ukazała się wiadomość
-" Masz ochotę podopingować mnie jutro podczas zawodów? Daj znać. Tande."
Powrót do domu przyniósł ze sobą kolejne nadchodzące obowiązki. Piętrzące się na liście do zrobienia, nie dawały spokoju mojej głowie. Resztę okresu zimowego spędziłam na nauce z kubkiem herbaty w ręku. Częstych, wieczornych rozmowach z Anitą oraz paru wyjściach ze znajomymi. Razem z kwietniem przyszedł dla mnie czas częstszych treningów na świeżym powietrzu, odbywających się w lesie niedaleko mnie. Był to dla mnie rodzaj odskoczni, dodatkowo motywowała mnie myśl zdrowej, smukłej sylwetki. Głowę miałam już zmęczoną nauką, jednak nadal się przygotowywałam do tego przeklętego egzaminu dojrzałości. Ostatni tydzień miesiąca był już czasem przeznaczonym na odpoczynek psychiczny i fizyczny. Treningi z trzech razy dziennie zeszły do dwóch, a na miejsce nauki weszły wszelkie przyjemności na tle relaksującym. Pomimo iż przez tamten czas ograniczyłam imprezy do minimum, to udało mi się pojawić na paru domówkach czy w klubie. Nadszedł maj, a co za tym idzie, matury. Ku mojemu zdziwieniu najmniejszy problem miałam z polskim ustnym. Niby nie powinno mnie to dziwić, ze względu na moją sympatię do owego przedmiotu oraz braku problemów z sensowną i komunikatywną wypowiedzią. Jednak mam problemy z opanowaniem stresu i mówienie sobie, że porażka to nie koniec świata nie przynosi długotrwałego ukojenia. Po obronie dyplomu nadszedł czas na wyjazd do tzw. "krainy fiordów".
Do walizki spakowałam najpotrzebniejsze przedmioty. Parę środków codziennego użytku, ubrań oraz kosmetyków. W plecaku obok dokumentów uplasowały się słownik i mapa. Na lotnisku obściskałam się z całą rodziną, która odprowadziła mnie pod same bramki odprawy. Podróż bardzo się dłużyła, ale czas ten wykorzystałam na przemyślenia dotyczące mojej przyszłości. Wprawdzie nie mogłam się doczekać nadchodzącej rozmowy o pracę, ale nadal nie wyzbyłam się lęku przed samotnością w nowym miejscu. Tym bardziej, że przed wyjazdem przeczytałam wiele artykułów na temat powściągliwości w zawieraniu nowych kontaktów u tamtejszej ludności. Jednak myśl o tym, że przez tydzień zamieszkam u mojej dobrej znajomej, norweżki Ajdy, którą poznałam na Filipinach na wymianie międzynarodowej dwa lata temu, mocno mnie uspokoiła. To właśnie ona odebrała mnie z lotniska i zawiozła do swojego mieszkania znajdującego się w centurm Oslo. Ajda jest ode mnie 2 lata starsza i pracuje jako grafik komputerowy w agencji reklamowej w stolicy. Już pierwsze 20 minut utwierdziło mnie w teorii, że Norwegia to bogaty kraj. Każdy samochód, który mijałyśmy w Polsce jest określany mianem luksusowego. Było to też z pewnością trochę powierzchowne bowiem to Oslo, a nie przedmieścia czy wsie. Dziewczyna zaparkowała samochód na podjeździe przed urokliwym mieszkaniem w kolorze czerwieni. Te barwne domki zawsze budziły we mnie zachwyt, toteż nie mogłam się nacieszyć ich widokiem na żywo. Mieszkanie składało się z salonu połączonego z kuchnią, pokoju oraz łazienki. Wnętrze było bardzo jasne, co sprawiało wrażenie odrobinę większego niż było w rzeczywistości. Gdzieniegdzie znalazły się drewniane elementy. Całe mieszkanie było jak przekopiowane z katalogu "IKEA". Ajda poinformowała mnie gdzie mam zanieść swoje bagaże ,po czym zagotowała wodę na herbatę. Usiadłam przy blacie z wysokimi krzesłami łączącym kuchnię z salonem. Długie lampy luźno zwisające z sufitu oświetlały blat przede mną. W rogu znajdował się koszyk z gazetami oraz bukiet goździków. Cały wieczór spędziłyśmy na wzajemnych opowiadaniach o zwyczajach kulturowych w naszych krajach oraz spożytkowaniu trunku. Niedługo po północy wzięłam szybką kąpiel. Moją uwagę przykuły fotografie nieregularnie wiszące na ścianie. Po rozmowie z Ajdą dowiedziałam się, że robi amatorskie zdjęcia ze swoich podróży. Dziewczyna poinstruowała mnie jak rozłożyć kanapę, bo to właśnie na niej miałam spać. Zasnęłam wtulona w żółtą miękką poduszkę, która z całą pewnością znalazła się już kiedyś na okładce szwedzkiego magazynu.
Po dwóch dniach rozpoznania pobliskiego terenu Oslo, przyszedł czas na rozmowę w Hard Rock Cafe. Czyli kafejki w której starałam się o pracę już parę miesięcy. Na spotkanie ubrałam się w to, włosy luźno spięłam, a usta przejechałam szminką w odcieniu jasnego, łamanego burgundu. Na miejsce dotarłam parę minut przed umówionym czasem. Spokojnie przeszłam się po okolicy po czym weszłam do środka. Wnętrze kawiarni prawie niczym nie różniło się od tych w Polsce. Kobieta z którą rozmawiałam była bardzo skupiona ale i uśmiechnięta, co stworzyło miłą atmosferę podczas konwersacji. Rozmowa trwała około godziny. Zostałam przepytana ze swojego doświadczenia, potwierdzając swoje osiągnięcia odpowiednimi dokumentami. Opowiedziałam trochę o sobie, po czym kobieta powiedziała mi czego oczekują od swoich pracowników. Nauka języka norweskiego była na pierwszym miejscu, toteż zobowiązałam się do tej czynności. Na koniec kierowniczka uścisnęła moją dłoń oraz odprowadzając mnie do wyjścia, z uśmiechem oznajmiła, że decyzja o przyjęciu lub odrzuceniu znajdzie się na mojej poczcie w terminie do tygodnia czasu. Usatysfakcjonowana swoją wypowiedzią zadzwoniłam do Anji, która po kilku minutach rozmowy dała się namówić na wyjście "na miasto".