Po zawodach na majestatycznej Holmenkollbakken, które odbyły się dwa dni przed urodzinami Daniela zaprosiłam jego rodzinę na kolację. Pomimo mojego kilkumiesięcznego związku z chłopakiem, z powodu nieobecności nie miałam okazji lepiej poznać jego rodziny. Kiedy któregoś wieczoru kończyłam kolejny projekt zadzwonił do mnie Daniel i oznajmił mi, że dostali kilka dni wolnego pomiędzy kolejnymi zawodami. Omal się wtedy nie popłakałam. Bardzo długo rozmawialiśmy tego wieczoru, choć oboje stronimy od długich telefonicznych konwersacji. Tęskniłam za nim jak cholera, choć sama przed sobą udawałam że to nieprawda i zabijałam to uczucie kolejną porcją obowiązków. W weekendy zazwyczaj malowałam nowe obrazy, wypijając przy tym kolejne kubki kawy. Wsłuchując się w muzykę rozbrzmiewająca w tle, nakładałam na płótna nieregularne plamy farby. Wróciłam do porannego biegania, który przez krótki okres w moim życiu wypadł z codziennej rutyny. Wieczorami wychodziłam "na miasto" z Ajdą lub z nią i jej znajomymi. Wspólny czas spędzaliśmy w knajpach oraz aktywnie na świeżym powietrzu. Nie przepuściliśmy żadnych zawodów, które odbyły się w Oslo. Poza granicami tego miasta nie było mi dane pojawić się na konkursach, ze względu na niemożność uzyskania przeze mnie urlopu na wyjazd.
Po skończonym konkursie na Holmenkollbakken, razem z najbliższą rodziną Daniela przybyliśmy do mojego mieszkania. Ponieważ nie było ono duże, stół zazwyczaj stojący przy oknie przestawiłam na środek salonu. Nakryłam go białą zastawą (oczywiście z Ikea) oraz ozdobiłam żółtymi akcentami, tak aby pasowały do krzeseł z poduszkami w tym samym kolorze. Wszystko to zwieńczyłam bukietem kwiatów. Rodzeństwo przez dłuższy czas analizowało mieszkanie, kiedy mama Daniela Trude zasiadła na kanapie tuląc swojego syna. Nawiązali rozmowę, a ja nie chcąc im przeszkadzać zajęłam się przygotowywaniem w pół gotowych dań, które wcześniej wykonałam. Z pomocą przyszła mi Ida, która urodą nie odbiegła od najpiękniejszych Norweżek. Z Uśmiechem nie schodzącym z ust zaczęła opowiadać mi o podróżach, które przebyła wraz ze swoim chłopakiem. Tłumaczyła mi że na miesiąc przyjechała do domu, aby w tym okresie wspierać brata na ziemi ojczystej. Dzięki jej otwartości nie czułam się jak przy większości norweskiej ludności czyli po porostu skrepowana. Po niedługim czasie do naszej konwersacji przyłączył się Jens, podczas gdy Hakon młodszy brat Daniela dołączył do mamy. Po upływie niecałych 15 minut wspólnie zasiedliśmy przy stole. W tle rozbrzmiewała muzyka, którą włączył Daniel następnie nalewając każdemu wino do szkła znajdującego się obok jego talerza. Potrawy były mieszanką polsko-norweskiej kuchni. Widziałam że mama Daniela była zachwycona, jednak rodzeństwo potrzebowało czasu aby się przełamać i choć spróbować niektórych potraw. Czułam się naprawdę swobodnie w ich towarzystwie, jednak były momenty kiedy zastanawiałam się czy nie powstrzymać się przed wypowiedzeniem wytworzonej przeze mnie myśli. Bowiem Norwegowie biorą wszystkie uwagi bardzo do sobie i coś do dla mojej nacji jest jak najbardziej na miejscu tam jest spostrzegane jako obelga. Mimo to wieczór spędziliśmy w bardzo miłej atmosferze. Ida opowiadała nam jak ze swoim ukochanym przemierzała azjatyckie wioski. Hakon ekscytował się coraz to lepszymi skokami, bowiem tak jak i Daniel jest skoczkiem narciarskim. Jens-Alexander opowiadał o przygodach, które przytrafiły mu się ostatnio na wypadzie z kumplami, a Trude z wielką starannością tłumaczyła mi jak nazywają się jej ukochane koty. Pokazywała zdjęcia z wystaw i z zaciśnięty gardłem z ekscytacji opowiadała o tym jak Daniel uwielbiał z nią jeździć na ów wystawy gdy był mały. W mojej głowie znowu kłębiły się myśli czy powiedzieć jej, że nie przepadam za kotami czy może lepiej siedzieć cicho. Na całe szczęście Daniel mnie wyręczył, a kobieta po chwili namysłu odpowiedziała, że to jest właśnie na świecie piękne. To że każdy jest indywidualnością, a nie szarą masą. Z norweską wrażliwością zostałam przepytana ze swojego dotychczasowego życia. Pytali o moje wystawy, studia i prace. Ida dociekała skąd pochodzę, jak poznałam Daniela oraz zaczęła planować wyjazd do Polski, oznajmiając że nigdy tam nie była. Odbyłyśmy dosyć długą rozmowę o odmienności kulturowej, po której goście wraz z Danielem opuścili mieszkanie. Skoczek odwiózł ich do domu. W rytm muzyki, którą podgłosiłam tanecznym krokiem zaczęłam sprzątać. Dopiero wtedy odczułam zmęczenie, jednak nie poddawałam się i mężnie walczyłam z kolejnym talerzem. Kiedy mieszkanie wyglądało dosyć względnie padłam na kanapę i zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk działającej zmywarki. Kiedy podniosłam wzrok ujrzałam blondyna trzymającego moje nogi okryte kocem na swoich udach. Uśmiechnęłam się do niego i mocno się w niego wtuliłam. Tak bardzo tego potrzebowałam. Daniel zatopił swoją twarz w moich włosach i cmokał głowę. Wyskoczyłam spod kocyka z poduszką odbitą na policzku i skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel, bowiem było mi naprawdę zimno. Zaraz po tym nawilżyłam swoją skórę balsamem o zapachu cynamonu i naolejowałam włosy, które od jakiegoś czasu przekraczały linię talii. Tak długie włosy bardzo narażone są na zniszczone końcówki, dlatego też nie zapominam o codziennej pielęgnacji. Opatulona w miękki, gruby koc wtuliłam się w Daniela cmokając go przy tym w brodę. Zażartowała z jego kilku dniowego zarostu, twierdząc że wygląda jak muszkieter. Wpadliśmy w tak głęboką rozmowę, że o godzinie 4 wstałam z kanapy aby zrobić herbatę. W zasadzie mieliśmy już niedziele, wiec z czystym sumieniem mogłam położyć się naprawdę późno. Stojąc w kuchni czułam oddech Daniela na moim karku, jednak przesunął się dalej i staną obok. Przyglądał się moim dłoniom i uważnie wszystko analizował. Kiedy na niego spojrzałam uśmiechnął się szelmowsko i przyciągnął do siebie. Cmokając moje dłonie krzywił się czując świeży sok z cytryny, od której krojenia mnie odciągnął. Swoją dłonią lekko odchylił moją głowę do tyłu, odkrywając przy tym cały obszar szyi. Zbliżył policzek do mojego, po czym musnął swoimi ustami moją skórę, która tak rozpaczliwie pragnęła jego dotyku. Każdy pocałunek był jak gorąca lawa spływająca na moje serce. W końcu wpiłam się w usta chłopaka i nieoderwanie zachłysnęłam się jego oddechem. Posadził mnie na blacie kuchennym rozsuwając moje nogi wokół swoich bioder. Zrzucił z siebie bluzę i z nagim torsem przyległ do mojego ciała. Czułam jak unoszę się z każdym jego pocałunkiem, a każdy kolejny był jeszcze bardziej łapczywy. W końcu zdjął mnie z blatu i szybkim krokiem przeniósł na łóżko. Sprawnym ruchem zsunął moje ramiączka od pidżamy i przeniósł swój ciężar na przedramiona. Dłońmi błądziłam po plecach ukochanego, czując każdy jego mięsień pod rozpaloną skórą. W chwili uniesienia czułam jak tęsknota odpływa za sprawą każdego kolejnego napotkania naszych ciał.
Obudziłam się pierwsza. Chwilę jeszcze pozostając obok ukochanego, dokładnie analizowałam każdy skrawek jego twarzy. Wklęsłe poliki, zarysowaną żuchwę oraz długie rzęsy. Pełna energii przemierzałam korytarz mieszkania idąc w kierunku kuchni. Kiedy się tam znalazłam zobaczyłam porozrzucane po blacie cytryny. Widok ten mimowolnie wywołał na mojej twarzy uśmiech. Nieśpiesznie zabrałam się za ich sprzątanie oraz przygotowywanie śniadania. Włączyłam muzykę i starannie łączyłam ze sobą składniki. W mojej łowie zrodził się plan na naleśniki. W pewnym momencie kręcąc się z miską w dłoni, zauważyłam Daniela opierającego się o framugę i uśmiechającego się w moim kierunku. Zawstydziłam się nieco i odłożyłam miskę. Podeszłam do chłopaka i cmoknęłam go stając na palcach. Ten obiął mnie i nie chciał puścić. Powiedział, że bardzo tęskni i potrzebuje długich uścisków. Po tych czułościach zjedliśmy śniadanie, które popiliśmy kawą. Potańczyliśmy chwilę i powygłupialiśmy się. Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu skandynawskiego kina i na czułościach. Niedługo przed godziną 18. Daniel oznajmił mi z bólem rysującym się na jego twarzy, że musi jechać do rodzinnego domu, ponieważ jego mama urządza rodzinny obiad. Pożegnanie trwało dłuższą chwilę, jednak udało nam się umówić się na pojutrze. Po wyjściu chłopaka położyłam laptopa na kolanach i zrobiłam wieczorny research w mediach. Sprawdziłam też oferty wynajęcia niedużego pomieszczenia w okolicach Oslo na swoje studio. Napisałam do osób, które potencjalnie wybrałam na gości imprezy urodzinowej Daniela. W międzyczasie organizowania nadchodzącego wydarzenia, zasnęłam.
Tak naprawdę nie miałam zamiaru publikować tych kilku słów ode mnie, jednak czuję że stało się to moją powinnością. Czytelnicy, osoby bliskie memu sercu (bo tak się czuję ze świadomością, że faktycznie czytacie moje wpisy) jestem Wam winna przeprosiny. Mam kilkutygodniowy już zastój myśli i kreatywności w mojej głowie. Jest to spowodowane tylko i wyłącznie brakiem czasu. Najpierw zmierzyłam się z maturą, która to przy okazji dzięki Wam okazała się nie taka straszna. Teraz nagle spadła na mnie dorosłość, studia, praca. Wszystko to przyczynia się do moich późnych powrotów do domu, braku energii co za tym idzie zdrowia psychicznego i kreatywności. To wszystko zapętla się i tworzy karuzelę bezsensowności. Dlatego też potrzebuję kilkudniowej, może tygodniowej (choć tego nie przewiduję) przerwy. Na poukładanie swoich spraw, myśli. Rekrutacja na studia artystyczne pochłania naprawdę ogrom czasu. Mam nadzieję, że przez to nie porzucicie zaglądania na moją stronę, którą przy odrobinie wolnego czasu zaraz po nadrobieniu zaległości z treścią, mam zamiar zmodernizować. Na sam koniec pragnę Wam ogromnie podziękować za to, że po prostu jesteście. Za to że codziennie na myśl o Was mam motywację aby być lepszą, bardziej kreatywną.
Dziękuję i do przeczytania niebawem!
Ps. Obiecuję że to nie będzie długa przerwa, bowiem nie jest to zawieszenie bloga.
Bilety na LGP kupione? Mam nadzieję! Koniecznie dajcie znać!
Z góry przepraszam za chwilową abstynencję, ale matury totalnie mnie pochłonęły.
Obudziłam się wręcz przygnieciona przez ramię Daniela. Z miną złego krasnala powoli zwlokłam się z łóżka. Za oknem słychać było padający deszcz, powoli zmieniający swój stan. Śnieżno-deszczowa aura sprawiła, że wcale nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Jednak moja chęć odwdzięczenia się Tande za jego uczynki wobec mnie wzięły górę. Dlatego też dużymi krokami wskoczyłam na górę w celu znalezienia jakiś butów. Na pidżamę założyłam gruby sweter i zeszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki pozostałości składników, bo chyba tylko tak to można było nazwać i zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Generalnie gdy posiłek był gotowy, a ciepła herbata stała na stole postanowiłam znaleźć coś w rodzaju tacki. Gdy kawałek drewna wpadł mi w ręce przełożyłam na niego cały posiłek wraz z luźno położonym kwiatkiem, który ku boleści mego serca był sztuczny. Jeszcze raz spojrzałam na przygotowaną przeze mnie kompozycję i popoprawiam ewentualne drażniące mnie elementy. Chyba zboczenie zawodowe. Powoli zmierzałam w stronę śpiącego skoczka. Pełna koncentracji zostawiłam zawartość moich dłoni na niewysokim kawałku pnia drzewa, będącego czymś w rodzaju szafki nocnej. Usiadłam koło chłopaka i biorąc jego twarz w dłonie delikatnie położyłam swoją twarz na jego policzku. Poczułam jak zdecydowanym ruchem przerzuca moje ciało przez siebie i układa je swobodnie wzdłuż swojego. Przywitał mnie szerokim uśmiechem i poprawiając moje włosy przytwierdził twarz do swojej szyi. Po dłuższej chwili oparłam się łokciem na torsie chłopaka, drugą ręką zarysowując szlaki na jego nosie. Krzywił się nieco i symulował coś w rodzaju kichania. Pogoniłam go jednak wskazując na śniadanie obok kanapy. Widziałam jak udawał zaskoczenie, choć dobrze wiem że ulatniający się zapach dał mu do zrozumienia że coś gotuję. Było to jednak bardzo miłe i po tym jak podziękował mi buziakiem wróciłam do kuchni po swoją porcję. Z reguły nie jadam w łóżku, bo lubię mieć poczucie czystości gdy śpię, ale zrobiłam wyjątek. Usiedliśmy naprzeciwko siebie i spożywaliśmy potrawę z warzyw i jajek. Zupełna kombinacja i przypadkowość zaistniała z braku składników. Daniel dokładnie przyglądał się kwiatkowi obok talerza i oznajmił mi że przypomina mu mnie. Z zaskoczoną i pytającą miną spojrzałam na chłopaka w celu wyperswadowania na nim kontynuacji wypowiedzi. Wtedy z pełnym skupieniem powiedział mi że ten kwiatek pomimo tego że nie jest żywy, to wnosi do życia radość, piękno. Nawet gdy za oknem jest tak okropna pogoda. I wtedy nawiązał do tego, że dokładnie tak samo jest ze mną. Kiedy budzi się i widzi mnie od razu wszystko wokoło jest inne, lepsze. Zauważa rzeczy, których z reguły nie widzi. Kończąc wypowiedz spojrzał mi głęboko w oczy i się nieśmiało uśmiechnął. W pierwszej chwili myślałam, że żartuje jak to miał w zwyczaju, ale w trakcie wypowiedzi zauważyłam, z jakim przejęciem o tym opowiadał. Gdy skończył odłożyłam talerz z jedzeniem i uklęknęłam koło niego przytulając jego głowę do piersi. Zaraz po tym Daniel również odłożył swój talerz i obiął mnie delikatnie w talii głowę pozostawiając w tej samej pozycji. Przysięgam, że czułam się tak jakbym miała się zaraz rozpłakać. Może to brzmi oklepanie, ale ja naprawdę czułam z jaką autentycznością wypowiadał te słowa. To nie był jakiś tekst na podryw, tylko krótka wypowiedź prosto z serca. Czułam jak głaszcze kciukiem kawałek mojego brzucha. Wtuliłam twarz w jego włosy i tak zastygliśmy. Kiedy usiadłam na przeciwko chłopaka zaczął rozmowę o rozpoczynającym się sezonie. Lekko posmutniałam, ale dobrze wiedziałam że niedługo nadejdzie więc nie był to jakiś atak paniki i smutku. Daniel opowiedział mi, że w miarę możliwości będzie do mnie pisał. Kazałam mu obiecać, że będzie to robił tylko w naprawdę wolnych chwilach np. wieczorem czy w przerwie. Nie chciałam aby zaprzątał sobie głowy czymś innym niż skokami czy treningami. Umówiliśmy się na które zawody pojedziemy wspólnie, kończąc zimne już śniadanie.
Ponieważ pogoda nie rozpieszczała, ale nie chcieliśmy też spędzić całego dnia w domu postanowiliśmy wybrać się na spacer po okolicy. W momencie kiedy przestało padać ubrani w ciepłe kurtki wyruszyliśmy z domu. Nie obeszło się bez zdjęć oczywiście. Trochę się powygłupialiśmy, kiedy Daniel sprowokował walkę na szturchanie. Po drodze spotkaliśmy Rut, która zaprosiła nas do siebie na kakao. Lekko zmarznięci przystaliśmy na jej propozycję. Mieszkanie rudowłose dziewczyny znajdowało się obok sklepu, który prowadziła. Było to nieduże wnętrze dzielone z inną Norweżką. W czwórkę porozmawialiśmy dłuższą chwilę o ich miasteczku. Poznałam trochę historii miasta ale i Tande. Rut opowiadała jak Daniel zawsze wpadał w tarapaty i musiała go ratować ale jednocześnie był golden boy'em i wszystko uchodziło mu na sucho. Słysząc to powiedziałam, że nic się nie zmieniło. Wszyscy się śmialiśmy tylko Tande udawał obrażonego, zapewniając mnie że rozliczy się ze mną później. Bardzo energicznie zareagowałam na groźby ze strony chłopaka i cała ta sytuacja wyglądała przezabawnie. Bardzo miło spędziliśmy czas, ale musieliśmy wracać do chatki i się pakować. Tego samego wieczoru planowaliśmy powrót. Tak też się stało. Zapakowani do samochodu opatrzeni granatowym niebem wyruszyliśmy. Urzekł mnie widok kwiatka umieszczonego w samochodzie, tego samego co ukradłam z jego chatki.
Kiedy byliśmy pod moim domem zaprosiłam chłopaka do środka. Ten jednak odpowiedział że nie da rady, bo musi jeszcze jechać do rodziny pożegnać się, a jutro z samego rana już z kadra mają się wstawić na lotnisko. Chcąc nie chcąc, nie miałam na to wpływu. Podeszłam do chłopaka i namiętnie go pocałowałam, jeszcze raz dziękując za wspaniałą podróż, która niewątpliwie dostarczyła mi dużej ilości rozrywki, relaksu i miłości. Daniel złapał moją twarz w dłonie i patrząc w moje oczy jeszcze raz odpowiedział, że to była czysta przyjemność. Dodał też, że na pewno niedługo to powtórzymy. Uśmiechnęłam się szeroko na tą myśl i pomachałam chłopakowi wsiadającemu do samochodu. Kiedy weszłam do środka poczułam zapach suchego drewna i aloesu. Popatrzyłam na swoje mieszkanie i pomimo dość późnej pory postanowiłam trochę posprzątać. Uznałam też, że gdy się już zatrudnię to wynajmę nieduże pomieszczenie jako pracownie. Bowiem nie chcę niszczyć sobie zdrowia cały czas przebywając w oparach z terpentyny i farb. Które do tej pory miały swoje miejsce w moim mieszkaniu. Ale to niebawem. Wzięłam się za porządki w międzyczasie nadrabiając te trzydniowe zaległości medialne. Przed snem zrobiłam mały research z ogłoszeniami o pracę. Na dobranoc dostałam od Daniela wiadomość, że jest już w domu. Zaraz po tym jak odpisałam, zasnęłam otulona miękkim kocem.
Obudził mnie dźwięk mający swe źródło za oknem. Okryłam owiane chłodnym powietrzem ramię i wtuliłam się w tors chłopaka ospale obejmującego mnie ręką. Kosmyki moich włosów układały się w fantazyjne fale na jego żebrze. Zaczynając od krótkiego
-"God morgen" rozpoczęliśmy długa poranną rozmowę. Domagałam się od Daniela informacji o naszym położeniu. Tande chrapliwym głosem odpowiedział mi, że jesteśmy w Gudvangen. Jest to kraina fiordów, chyba najpiękniejszych w okolicach Oslo. Dom w którym obecnie przebywaliśmy znajduje się zaraz przy brzegu fiordu Nærøyfjord. Elewacja składająca się z pomalowanych na biało desek, zbitych obok siebie była elementem najbardziej wbitym w moją głowę, gdy przed przyjazdem do Norwegii myślałam o tym kraju. Kolorowe domki, wiecznie zimno czy to właśnie nie jest nasze wyobrażenie o tym państwie? Z perspektywy czasu widzę rzeczy, które mocno różnią się od tych szablonowo dawkowanych nam w domu czy w szkole. Jednak aspekty takie jak natura czy widoki w tej części świata są dokładnie takie same, jak mnie o nich uczono. Wtuliłam twarz w szyję Daniela i głośno westchnęłam. Było mi tak dobrze nie myśląc o pracy. Mam wrażenie, że pomimo swojego młodego wieku, wbici w ambicje przeżywamy życie wcale z niego nie korzystając. Nie czerpiemy przyjemności z każdej chwili, tylko wiecznie dążymy do jeszcze większej przyjemności która tak naprawdę okupiona jest większą ilością stresu. Podziękowałam chłopakowi za przyjazd tutaj, za to że zabronił mi myśleć o ciągłym dążeniu do samodoskonalenia siebie. Odpoczynek jest bardzo ważny, bo to dzięki niemu jesteśmy bardziej wydajni co w przyszłości składa się na szybszy sukces. Tande założył sobie moją nogę na biodro i objął rękoma plecy. Cmoknął w czoło i przyciągnął moja głowę do swojej piersi. Leżeliśmy tak jeszcze parę minut delektując się ciszą wokół i swoją miłością. Daniel przedstawił mi plan na cały dzień, przez co lekko się skrzywiłam. Perspektywa wstawania z łóżka była dla mnie taka odległa. W pomieszczeniu unosiło się chłodne powietrze, spowodowane zgaśnięciem ognia w kominku nocą. Ostatecznie Daniel klepnął mnie delikatnie w pośladek, tłumacząc to chęcią pomocy przy wstawaniu. No przecież, jak zwykle! Bardzo Ci dziękuję za tę nieustanną troskę Tande! Uśmiechnął się przy tym i kazał mi na siebie zaczekać w łazience. Bowiem z powodu ograniczonej ilości ciepłej wody, zdaniem chłopaka musieliśmy wykąpać się wspólnie. Słysząc to westchnęłam tylko zrezygnowana i na myśl przeciskania się wzajemnie w tej okropnie małej łazience opuściłam bezradnie ręce. Było mi naprawdę zimno więc co chwila poganiał, nie spieszącego się Tande skanującego zawartość lodówki. W końcu przyszedł do mnie i uprzednio zdejmując ze mnie sweter, zrzucił z siebie dresy. Wtuleni w siebie koiliśmy nasze zziębnięte ciała strumieniami gorącej wody. Co niestety nie trwało za długo, z powodu cholernego limitu na ciepłą wodę. Daniel dosłownie wyskoczył spod prysznica, ubierając się w wygodny i ciepły strój. Umożliwiając mi przy tym umycie włosów w letniej już wodzie. Po kąpieli ubrana w ciepły strój, słuchając muzyki ulatniającej się z małego podróżnego radia, razem z Danielem przygotowywaliśmy śniadanie. Owsianka z owocami, grzanki z dżemem i gorąca herbata dostarczyły nam energii na co najmniej parę godzin. Do plecaka, który Tande zarzucił na plecy wpakowałam termos z kolejną porcją gorącej herbaty oraz pare kanapek. Obok tego znalazły się przybory niezbędne do wspinaczki, bowiem to był plan na cały dzień. Ja zajęłam się spakowaniem aparatu oraz potrzebnych do niego akcesoriów. Zakładając na ramiona plecak upewniłam się czy oby na pewno wszystko wzięliśmy i przepuszczona w drzwiach wyszłam na świeże powietrze. Przed moimi oczami ukazały się ogromne fiordy otulone niedużą mgłą. Niebo było pochmurne, nie dając nam promieni słonecznych choć na chwilę. Wspinaczkę zrealizowaliśmy raczej nie znanym dla turystów szlakiem. Był on jednak popularny wśród tutejszych mieszkańców, których zresztą nie było za wielu. Spowodowane to było warunkami panującymi nad Nærøyfjord, które nie były zbyt przychylne dla człowieka. Spacerując podziwiałam piękne, majestatyczne widoki dające ukojenie mojej duszy. Co jakiś czas słychać było wodospady w oddali oraz osuwający się grunt spod naszych butów. Kiedy przed sobą miałam trudniejszy odcinek do pokonania Daniel motywował mnie, nazywając mnie słabiakiem. Ostatecznie i tak mi pomagał, ale oczywiście nie mogło się obejść bez docinek. Gdy byliśmy na szczycie niedaleko campingu, uznaliśmy że nie dojdziemy do niego tylko zatrzymamy się już w tym miejscu. Na górze dość mocno wiało, co najbardziej przeszkadzało nam w rozbiciu niedużego namiotu. Groziłam chłopakowi, że zrzucę go z góry za wszystkie krzywdy które mi wyrządził po drodze. Tande zaśmiał się na głos i mocno mnie przytulił. Staliśmy objęci i podziwialiśmy widoki. Wyciągnęłam z plecaka aparat i porobiłam sporo zdjęć. Uchwyciłam zapierające dech w piersiach widoki, Daniela pijącego herbatę, leżącego w namiocie. W trakcie wspinaczki również zrobiłam parę zdjęć. Jedząc kanapki ustalaliśmy cel na resztę dnia. Z mapą w ręku skoczek wyglądał przeuroczo. Po tym jak złożyliśmy namiot i wpakowaliśmy go z powrotem do plecaka przymierzaliśmy się do zejścia z góry. Będąc już na dole obserwowałam domy, które mijaliśmy po drodze. Było ich dokładnie 3. Wszystkie w kolorze niebieskim. Zrobiłam im parę zdjęć i uśmiechnęłam się od chłopaka. Cmoknęłam go w policzek z taką prędkością, że zaraz po tym zastanawiałam się czy w ogóle go poczuł.
W domku byliśmy o zmroku. Daniel oznajmił, że za niecałą godzinkę zabiera mnie do centrum na kolacje. Zaprzeczyłam stanowczo, argumentując swój portest zbyt częstym rozpieszczaniem mnie. Na co chłopak podszedł do mnie i powiedział, że takiej osobie jak ja należy się od czasu do czasu rozpieszczenie. Zresztą lekko się oburzył i ze zmarszczką na czole upomniał mnie, że nie widział się z ukochaną ponad dwa tygodnie. Argument ten zaważył na tym, abym udała się do malutkiego pokoju na poddaszu gdzie trzymaliśmy swoje bagaże i naszykowała strój na wieczór. Spoglądając przez balustradę widziałem jak Daniel rozłożył się na kanapie i z rękoma za głową śpiewał kawałki lecące w radiu. Gdy mnie zauważył, nieco podniósł ton swojego śpiewu co bezzwłocznie spotkało się z moim kpiącym śmiechem aplauzem. No piosenkarz to z niego jest wyborny, naprawdę. Ubrana w to związałam włosy w luźnego koka i oznajmiłam kąpiącemu się za drzwiami Danielowi że jestem gotowa. W trakcie kiedy czekałam na chłopaka pomalowałam paznokcie i przejrzałam social media na telefonie. Gotowi do wyjścia zamknęliśmy mieszkanie i wsiedliśmy do samochodu.
Centrum jak to nazwał Tande składało się z około 12 budynków, w czym jednym z nich był kościół. Na całą okolicę znajdowała się tu jedyna restauracja i sklep połączony z biblioteką. Wszystkie trzy "instytucje" mieściły się w jednym piętrowym budynku. Szyld sklepu przypominał mi te z opisów książek o Islandii. Gdy weszliśmy do środka przywitała nas szerokim uśmiechem młoda, rudowłosa dziewczyna. Stała za ladą oczekując kupców. Daniel zbliżył się od niej i mocno ją uścisnął. Okazało się, że to jego przyjaciółka z dzieciństwa Rut. Wewnątrz sklepu znajdowały się białe drzwi prowadzące na górę. Na klatce schodowej po bokach umieszczone były regały z książkami a na półpiętrze można było zapoznać się z wybraną lekturą, siadając przy jednym z dwóch umieszczonych tam stolików. Miejsce to było dla mnie naprawdę magiczne. Gdy dotarliśmy na górę zajęliśmy stolik. Nie byliśmy jednak osamotnieni, bowiem obok stoliki zajmowało starsze małżeństwo oraz młody chłopak intensywnie lustrujący kolejną kartkę książki. Zamówiliśmy dania, które zwieńczyliśmy grzańcem. W zasadzie to ja zwieńczyłam, bo Daniel prowadził. Rozkoszując się chwilą, najedzona przyglądałam się Tande, którego całą twarz łącznie z częścią sylwetki zatopiona była w ciepłym, ciemnym świetle. Muzyka rozbrzmiewała nam w uszach, długo rozmawialiśmy. Skoczek opowiadał mi o swoim dzieciństwie, o tym jak wiele tu przeżył. Opowiedział mi o Rut, o ich wspólnych wycieczkach w góry. O tym jak na jakiś czas stracili chatkę i mama Daniela o nią walczyła. Do domu wróciliśmy po północy. Podczas gdy chłopak rozpalał ogień w kominku, wzięłam szybką kąpiel. Przed zaśnięciem zostałam obdarzona masą pocałunków. Niedługo po tym zasnęłam w moim welurowym, ciepłym swetrze wtulona w Daniela. Rozkoszując się bliskością ukochanego i ciepłem z rozpalonego kominka.
Na początku listopada pochłonięta pracą nad kolejnymi obrazami musiałam zrezygnować z pracy w kawiarnii. Decyzja ta przyszła mi bardzo ciężko, jednak wynikała z braku czasu. Z Danielem nie widziałam się od ponad dwóch tygodni. Miał przyjechać po mnie następnego dnia, bowiem zaplanował dla mnie niespodziankę. Z natłoku obowiązków już prawie sięgałam po telefon by odwołać spotkanie z ukochanym. Zatrzymałam się jednak i powiedziałam sobie, że są w życiu priorytety. A dla mnie miłość była najważniejsza. Do HRC tego dnia poszłam ostatni raz. Z wielkim żalem pożegnałam się z resztą załogi do których muszę powiedzieć bardzo się przywiązałam. Podziękowałam im za tak miłe przyjęcie mnie do swojej "paczki" pomimo mojego kulejącego języka gdy zaczynałam. Obiecałam że gdy tylko uporządkuję swoje sprawy to urządzę imprezę na ich cześć. Z Ajdą rozmawiałam prawie codziennie...szkoda tylko, że przez telefon. Po wystawie w Amsterdamie dostałam wiele propozycji współpracy z domami aukcyjnymi. Jednak najbardziej prestiżowa okazała się współpraca z muzeum w Narviku. Gdy tylko dopracowałam wszystkie szczegóły z managerem tego miejsca, ustaliłam z mężczyzną datę i miejsce podpisania niezbędnych dokumentów. Wszystko to działo się tydzień przed moją rezygnacją z pracy. W tym momencie byłam bezrobotna, z sześcioma nieskończonymi obrazami, opierającymi się o zafoliowaną ścianę w salonie. Daniel nie odwiedził mnie ani razu przez ten jakże ciągnący się dla mnie czas dwóch tygodni. Jednak stało się tak za sprawą mojej prośby, z obawy o to że nie wyrobię się z przekazaniem prac do muzeum. Wyznaczono mi bowiem konkretną datę rozpoczęcia wystawy. Był wieczór, do następnego ranka wszystkie prace miały być skończone. Część z nich już pojechała do Narviku. Pozostałe musiałam dokończyć. Takiego bałaganu w mieszkaniu już dawno nie miałam. Zapach terpentyny roznosił się po pokoju nawet po ponownym wietrzeniu pomieszczenia. Z kolejnym kubkiem czarnej kawy przystąpiłam do pracy. Daniel nic nie wiedział o mojej wystawie. Ze względu na to iż muzeum znajduje się w jego rodzinnej miejscowości chciałam mu zrobić niespodziankę. Prace skończyłam przed godziną czwartą. Zmęczona, z podkrążonymi oczami plułam sobie w brodę, że po raz kolejny podjęłam się pracy na którą miałam bardzo mało czasu. Kolejny raz ambicja wzięła górę, i pozostawiła zdrowie gdzieś w oddali. Wiedziałam jednak, że warto, że to co robie zaprocentuje w niedalekiej przyszłości. Borykałam się z mętlikiem myśli, bowiem prace przeznaczone na ekspozycję z reguły nie są opłacane. Zapłatą ma być prestiż jaki artysta osiąga poprzez prezentację jego dzieł. Wprawdzie na brak gotówki nie narzekam, bowiem moje prace sukcesywnie sprzedają się na aukcjach. A za każdą z nich zarabiam naprawdę pokaźną sumę, jednak jak długo jeszcze moja twórczość będzie pożądana? Ze sztuką tak jest, wiążesz się z nią emocjonalnie jednak trzeba przy tym stąpać mocno po ziemi. A pomiędzy nędzą a dobrobytem znajduje się bardzo cienka linia. Obiecałam sobie, że po skończeniu obrazów do muzeum poszukam nowej pracy. Ponieważ już mniej więcej zapoznałam się z życiem w Norwegii, uznałam że mogę szukać bardziej prestiżowej pracy. Skończone obrazy odłożyłam do schnięcia, a sama zabrałam się za powierzchowne porządki. Wiadomo nie mogłam wyciągnąć odkurzacza czy też innego sprzętu służącego do utrzymania czystości w domu, bowiem było za późno. A sąsiedzi, szczególnie w Norwegii są przewrażliwieni na tym punkcie. Zresztą sama nie byłabym zadowolona o 5 nad ranem wysłuchiwać niezbyt finezyjnych dźwięków wydawanych przez odkurzacz. Gdy mieszkanie wyglądało znośnie, a ja w końcu spakowałam się w nieduża torbę na prośbę Daniela, poszłam się wykąpać. Niemalże zasnęłam pod strumieniem ciepłej wody. Omijając rutynową pielęgnację, runęłam na łóżko i odpłynęłam.
Budzik zadzwonił przed 9. Z oczami, które zmniejszyły swoją objętość dwukrotnie zapakowałam suche już obrazy i zabezpieczyłam je przed podróżą na północ kraju. Chwilę przed 10 w drzwiach pojawiła się wysoki, smukły mężczyzna w dresowym stroju, oznajmiając mi że jest osobą odpowiedzialną za transport moich dzieł. Dla pewności sprawdziłam jego tożsamość, przez co nieco się naburmuszył. Przekazałam w jego ręce zapakunek oraz pomogłam mu zanieść obrazy do samochodu dostawczego z logiem firmy przewoźniczej na terenie Oslo. Pożegnałam mężczyznę słabym i bladym uśmiechem wynikającym tylko i wyłącznie z przemęczenia. Wracając do łóżka spojrzałam na telefon, na którego wyświetlaczu pojawiła się wiadomość od Daniela.
-"Będę za 20 minut". Mój mózg bardzo intensywnie rozmyślał dwie opcje pomiędzy którymi musiałam wybrać. Czy rzucić się jeszcze na chwilę na łóżko czy może darować to sobie i zacząć się szykować. Minęło parę minut po których leniwym, powolnym krokiem zmierzałam do łazienki. Kiedy z niej wyszłam Tande siedział na kanapie i oglądał jakiś mecz w telewizji. Na mój widok uśmiechnął się od ucha do ucha i szybkim krokiem do mnie podszedł. Wskoczyłam na chłopaka gdy tylko znalazł się w zasięgu mojego ciała. Całowałam go, aż brakowało mi tchu. Tak się za nim stęskniłam.
-"Te dwa tygodnie to była istna męczarnia". Usłyszałam z ust chłopaka, co potwierdziłam zgodnie kilkukrotnym skinieniem głowy. Kiedy się od niego oderwałam, przeprosiłam go za swoją ospałość i wytłumaczyłam dlaczego wyglądam jak wyglądam. Moja twarz przypominała bardziej twarz boksera. Chłopak z nutą troskliwości w głosie odparł, że w planach był wyjazd nad ranem jednak moje zdrowie jest ważniejsze. Mówiąc to rozłożył kanapę i kazał mi się przespać. Rozczesałam mokre włosy i wtuliłam się w oglądającego telewizję Tande. Oparłam głowę o jego turkusową, klubową bluzę i zasnęłam. Obudził mnie zapach ulatniający się w kuchni. Usiadłam i zaspanym wzrokiem spojrzałam na chłopaka, który to z ekscytacją przygotowywał coś w kuchni. Wstałam, zarzuciłam na siebie jego bluzę leżącą na oparciu kanapy i zmierzałam w stronę kuchni. Na mój widok uśmiechnął się i cmoknął mnie w czoło. Nałożył mi na talerz jajecznicę, którą przed chwilą przygotował. Spożywając potrawę, powiedziałam Danielowi że zrezygnowałam z pracy. Widziałam jak podczas rozmowy angażował się w moją wypowiedź. Powiedział, że z pewnością znajdę satysfakcjonującą mnie pracę już niedługo. Martwił się jednak o moje zdrowie i prosił abym przysięgła mu, że już nigdy nie wezmę zlecenia kiedy będę wiedziała, że będę musiała poświęcić w imię tego swoje zdrowie.
W trakcie podróży zaczął padać śnieg. Wzgórza, które mijaliśmy pokrywały kolejne warstwy śniegu. Tande nie chciał powiedzieć gdzie jedziemy, toteż nie naciskałam. Po około 3 godzinach byliśmy na miejscu. Podczas jazdy próbowałam domyślić się gdzie jedziemy , jednak było już ciemno, a w okolicy prawie nie było budynków. Sporadycznie mijaliśmy słabo oświetlone chatki, których kształt wywnioskowałam poprzez osłonięte padającym śniegiem linie. Gdy się zatrzymaliśmy Daniel wyjął bagaże z samochodu i prowadził w kierunku małej drewnianej chatki. Po tym jak otworzył drzwi kluczykiem wyciągniętym z kieszeni spodni ukazało się przede mną przytulne wnętrze. Drewniane ściany, na wprost toporny kominek wysuwający się z obitej kamieniem ściany. Przed nami znajdowała się duża, mięsista kanapa. Chłopak zrzucił z ramion torby i raz jeszcze skierował się do samochodu. Pomogłam wnieść resztę , po czym rozpakowałam rzeczy kupione przez nas w pobliskim sklepie. Tande oznajmił mi, że za chwile wraca i trzaskając drzwiami wyszedł z pomieszczenia. Trochę przerażała mnie cisza panująca wokół mnie. Gdy spojrzałam przez okno zauważyłam zamarzającą wodę, której kawałki rozbyskiwały oświetlane przez blask wschodzącego księżyca. Nagle usłyszałam dźwięk łamiącego się drzewa. Wychyliłam się nieco i zauważyłam jak Daniel rąbie kawałki drewna schowanego w szopie obok domku. Wróciłam do mycia warzyw, które następnie pokroiłam do przygotowania kolacji. Daniel siłując się z mosiężnym koszem wypchanym drewnem wbiegł do domu, pozostawiając opał koło kominka. W domku nie było telewizora. Chłopak wyciągnął radio z szafki koło kominka i dłubiąc przy nim dłuższą chwilę odpalił muzykę. Po tym jak znał rozmieszczenie chatki zorientowałam się, że nie jest tu pierwszy raz. Zapytałam go o to podczas gdy on rozpalał ogień w kominku. Opowiedział mi wtedy całą historię tego jak jego mama Trude zdobyła ten domek. Przyznał jednak, że bywa tu dosyć rzadko co spowodowane jest jego napiętym grafikiem. Powiedział mi, że dlatego jeszcze bardziej cieszy się, że może tu być ze mną. Na te słowa podeszłam do chłopaka i cmoknęłam go w usta powoli się nad nim nachylając. Objął moje uda i wtulił głowę między nogi. Odgarnęłam dłońmi blond kosmyki opadające na jego oczy. Dorzucając kolejny kawałek drewna wstał i łapiąc moją twarz w swoje dłonie, patrzył w moje oczy. Poczułam delikatne mrowienie w podbrzuszu i stając na palcach namiętnie go pocałowałam. Podczas wymiany pocałunków chłopak zaśmiał się sprawiając że przez moment całowałam jego zęby. Jego dłonie powędrowały niżej i lekko uszczypnął mnie w tyłek za co nieźle go zrugałam. Odskoczyłam od chłopaka i wróciłam do kuchni, gdzie kończyłam przygotowywać potrawę. Daniel opierając się o blat patrzył na mnie i sam do siebie się śmiał cały czas przekonując mnie, że bardzo mi się podobały jego poczynania sprzed chwili. Próbując zachować powagę kazałam chłopakowi wyrzucić obierki z warzyw i sprawdzić czy oby napewno drewno w kominku nie zgasło. Zaśmiał się na głos po czym objął mnie w pasie i podnosząc na nieduża wysokość przestawił po drugiej stronie blatu. Z miną naburmuszonego cztereolatka umyłam ręce, po czym rzuciłam się na zaskoczonego Tande. Łaskotałam go i delikatnie okładałam pięściami w ramach rewanżu. Chłopak stał spokojnie co jakiś czas robiąc unik. Nagle podszedł do kanapy i zrzucając mnie z pleców zablokował mi ruchy swoim ciałem oraz przytwierdził ręce swoimi dłońmi. Całował mnie po szyi cały czas siłując się z moimi wierzgającymi nogami. W nagrodę za moje nieposłuszeństwa co jakiś czas przygryzał cienką skórę na dekoldzie. Kiedy przestałam się wiercić wpił swoje przekrwione usta w moje i namiętnie mnie pocałował przeczesując mi włos za uszami. Wykorzystałam moment i zrzuciłam z siebie chłopaka napierając na niego zdrętwiałym kolanem. Usiadłam na nim rozkrokiem i z satyfsakcja w głosie oznajmiłam, ze wygrałam. Chłopak nie przestawał się śmiać tylko co jakiś czas podjudzał mnie swoim pogwizdywaniem niby w ramach gratulacji i podziwu. Co tak naprawdę było próbą zirytowania mnie od reszty. W tamtym momencie zsunęłam z siebie bluzkę i to ja zaczęłam łapczywie cmokać chłopaka po szyi. Czułam jak ręce Daniela o wiele pewniej kiziały moje plecy, pośladki. Objął mnie mocniej i przytwierdził do siebie, dłonią odgarniając moje włosy w niedbałego kucyka zamkniętego w jego pięści. Czułam jak jego oddech zrobił się płytki. W tym właśnie momencie wstałam, założyłam bluzkę, którą uprzednio ściągnęłam i poszłam do kuchni. Słyszałam jak rozbawiony Tande z niedowierzaniem w głosie rzucił w moją stronę krótkie
-"Faktycznie wygrałaś!" i energicznie wstając pomógł mi w przygotowaniu kolacji. Zasiedliśmy przy drewnianym stole nakrytym żółtą zastawą. Podczas jedzenia nie mogłam się skupić. Przez cały czas bacznie obserwowałam chłopaka, który kolokwialnie mówiąc "wsuwał" kolejną porcję faszerowanej cukini. Widziałam jak podczas przeżuwania jego żyły na szyi tańczyły ze sobą, a blond kosmyki które tak uwielbiałam swobodnie opadały na czoło. Opamiętałam się jednak i rozpoczęłam rozmowę o nadchodzącym sezonie. Daniel opowiedział mi jak bardzo nie może się go już doczekać. Tłumaczył, że fizycznie czuje się świetnie przygotowany. Cieszyłam się, że ma w życiu pasję, że do czegoś dąży. Przez takie podejście byłam dumną dziewczyna norweskiego skoczka. Sprawdzając kalendarz skoków ustaliliśmy, że te które odbędą się w Norwegii i w Polsce spędzimy razem. To znaczy w miarę możliwości, oczywiście. Wszystko sprawdziliśmy na telefonie bowiem Tande zabronił mi zabierać ze sobą laptopa, aby odciągnąć mnie od myśli związanych z pracą. Stwierdził, że ma to być wyjazd skupiający się na relaksie dla ciała i umysłu. Mówiąc to podszedł do mnie i stając za moim krzesłem zaczął masować mój kark. Zamknęłam oczy z przyjemności i komplementowałam Tande, mówiąc mu jakim to jest wybornym masażystą. Daniel pewny siebie jak to on opowiadał o swoich magicznych rękach i ich zdolnościach.
Po tym jak wykąpałam się w naprawdę małej łazience, opatulona dużym swetrem przybiegłam do rozłożonej kanapy zajętej prawie w całości przez skoczka. Rozciągnięty na prawie całej długości, z rękami za głową i gołą klatą obserwował moje poczynania. Pomimo palącego się obok kominka było mi naprawdę zimno. Wskoczyłam pod kołdrę i wtuliłam się w ukochanego. Daniel zapewnił mnie, że mnie rozgrzeje na co nakryłam jego twarz swoją dłonią i lekko odepchnęłam. Upierał się, że chciał pomóc bawiąc się moimi włosami. Sięgnął po książkę leżącą na stoliku obok kanapy i rozpoczął lekturę. Zasnęłam ukojona dźwiękiem syczącego drewna, dotykiem Daniela oraz jego nieziemskim zapachem.
Poranek był słoneczny i rześki, taki jesienny. Liście przybierały złociste barwy co wyśmienicie komponowało się z kolorem elewacji tamtejszych budynków. Obudziłam się pierwsza. Daniel leżał obok z moją poduszką na ramieniu. To właśnie tam zasypiałam. Obudziłam się jednak niemalże w poprzek z nogami zakleszczonymi i przygniecionym przed uda chłopaka. Kiedy próbowałam się uwolnić w naprawdę najdelikatniejszy sposób, obudził się. Otworzył lekko oczy odsłaniając swoje błękitne tęczówki, oświetlone przez pierwsze promienie słoneczne tego poranka. Spojrzał na mnie i leniwie się przeciągając uwolnił moje nogi z uścisku. Naburmuszony stwierdził, że nie daje mu spać w nocy bo tak się wiercę. Buziak w policzek, który nadstawił miał zrekompensować jego żal. Tak też było. Zadowolony przyciągnął mnie do siebie i obejmując mnie ramieniem przyłożył głowę do brzucha. Będąc w tym delikatnym, a zarazem tak nacechowanym emocjami uścisku byłam naprawdę wdzięczna Bogu za swoje życie. Z motylami w brzuchu patrzyłam na chłopaka, który w uścisk ten wkładał całe swoje serce. Jego długie palce dotykały skrawka mojego nagiego ciała spod koszuli, a mnie przechodziły delikatne prądy, wraz z każdym ich muśnięciem. Poklepałam chłopaka po barkach w geście pomocy mentalnej przy wstaniu z łóżka. Skrzywił się nieco i z impetem zanurkował czołem w poduszki. Podeszłam do drzwi balkonu, otworzyłam je i wyszłam na naprawdę mały balkonik. Przede mną rozprzestrzeniała się panorama porannego Amsterdamu, który to dopiero co budził się od życia. Z powodu chłodnego wiatru zarzuciłam na ramiona jedwabną podomkę i wróciłam na balkon z aparatem. Zrobiłam parę przemyślanych, ale też spontanicznych ujęć. Weszłam do pokoju i zrobiłam parę zdjęć Danielowi, który bardzo chętnie do nich pozował. Choć nie wiem czy można to tak nazwać, bowiem czuł się jak ryba w wodzie i wszystko robił bardzo naturalnie. Zresztą nie musiał nic robić, bo każda czynność wykonywana przez niego dawała pożądane przeze mnie efekty. Kiedy skończyłam rzucił się na mnie i wyrywając mi z rąk aparat, za co zresztą bardzo go zrugałam, porobił mi parę zdjęć. Jak stoję na balkonie oparta o balustradę, jak piję herbatę, jak zaczepiam go nogą, jak chodze w turbanie i w jego koszulce, jak się do niego uśmiecham. Przed 10 byliśmy już naprawdę głodni. Nie wykupiliśmy sobie posiłków w hotelu, po części celowo. Chcieliśmy odwiedzić sporo knajpek, spróbować różnorodnego jedzenia i przy okazji pozwiedzać. Po szybkiej kąpieli, ubrana w to upięłam włosy w luźno opadającego koka z wypuszczonymi kosmykami na ramiona. Zanim wyszliśmy Daniel cmoknął mnie w nos i założył na ramiona płaszcz. Po śnidaniu w kawiarnii na rogu, gdzie zjedliśmy konkretne porcje croissantów z dżemem, miodem czy owocami udaliśmy się na zwiedzanie miasta. Niedługo po śniadaniu Tande zabrał mnie na holenderskie jedzenie, bowiem stwierdził że nadal jest głodny. Obserwując chłopaka, który pochłaniał potrawę kęs za kęsem aż mnie zemdliło. Zamówiłam sobie kawę i pokiziałam Daniela po uchu kiedy już skończył jeść. Resztę popołudnia spędziliśmy zwiedzając miasto i jego okolice. Poznając nowych ludzi i język. Wracając do hotelu wstąpiliśmy do galerii, gdzie za parę godzin miał odbyć się wernisaż. Wszystko idealnie przygotowane, obrazy powieszone. Podziękowałam kobiecie za umożliwienie mi własnej wystawy. Umówiłyśmy się, że praca którą wybierze jeszcze przed wernisażem będzie jej. Jako gest podziękowania z mojej strony. Dodatkowo wręczyłam kobiecie bukiet goździków, które razem z Danielem kupiliśmy przed wejściem do galerii. Kobieta rozbawiona, ucałowała nas oboje i zerkając na zegarek oznajmiła, że musi już jechać. Nie domagając się większej ilości informacji wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się w stronę hotelu. Do wyjścia mieliśmy niecałą godzinę. Umówiliśmy się ze znajomymi i rodziną chwilę przed wernisażem w knajpce obok muzeum. Cały czas chodziłam zestresowana, wyliczałam obrazy które powinny się znaleźć w budynku i w głowie upewniałam się czy wszystkie napewno widziałam w galerii. Daniel w międzyczasie rozmawiał z chłopakami, którzy byli w podróży do Amsterdamu. Co chwilę z pokoju dochodził śmiech Tande. Przygotowana do wyjścia ubrana w to, zapinałam założone na uszy kolczyki. Gestem wskazałam Danielowi zajętemu rozmową, że zwolniłam łazienkę. Chłopak przechodząc koło mnie objął mnie w talii i cmoknął w czoło nie zatrzymując się. Przed wyjściem kilka razy upewniłam się czy oby na pewno spakowałam do torebki wydrukowane przedtem opisy dzieł. Daniel znów ubrany elegancko, prezentował się wybornie. W kawiarni byliśmy przed wszystkimi. Zamówiłam dzban herbaty dla grupy i wspólnie czekaliśmy na przybycie reszty. Po tym jak zaproszeni goście znaleźli się w umówionym miejscu i wypili po filiżance herbaty skierowaliśmy się w stronę galerii. Był już zmierzch, niebo przybrało różowo-granatową barwę. Przed wejściem stało parę osób czekających na swoją kolej. Gdy znaleźliśmy się w środku właścicielka przedstawiła mnie i pogratulowała pięknej wystawy. Gdy oddała mi głos, po krótce opisałam serię obrazów, którą stworzyłam i życzyłam gościom przyjemnego oglądania. Zostałam obdarzona gromkimi brawami oraz lampką szampana. Podczas całego wydarzenia starałam się zamienić słowo z każdym na sali. Chętnie odpowiadałam na pytania zadawane przez odbiorców. W trakcie odbyła się aukcja dzieł, które trafią do właścicieli po okresie przeznaczonym na ich ekspozycję. Przedstawiłam mamie Daniela, bowiem wcześniej nie było okazji. Kiedy impreza dobiegała końca chłopak odprowadził grupę młodych dziewczyn, które najwyraźniej go rozpoznały i weszły z nim w rozmowę. Po zamknięciu galerii, w środku zostałam wraz z rodzicami i Damianem. Po upływie paru minut dołączyli do nas skoczkowie wraz z Ajdą, którzy jakimś cudem zostali wpuszczeni przez ochroniarza. Wszystkim szczerze podziękowałam za miłe słowa oraz wsparcie, które naprawdę wiele dla mnie znaczyło. Zaprosiłam wszystkich na kolację, a po drodzę zauważyłam jak Daniel rozmawia z tata i Damianem na temat skoków. Sama do siebie się uśmiechnęłam. Ulokowaliśmy się na wcześniej zarezerwowanych miejscach w pobliskiej restauracji. Skoczkowie jak zwykle rozbawiali nas do łez. Tata był pod wrażeniem całego spotkania. Widziałam jak z dumą się o mnie wypowiadał. Damian prawie cały wieczór przegadał z Hilde i Halvorem. Jeszcze tego samego dnia rodzice wraz z Damianem mieli lot do Polski. Razem ze skoczkami odwieźliśmy ich na lotnisko i pożegnaliśmy. Po drodze do hotelu, gdzie chłopcy wraz z Ajdą zarezerwowali sobie nocleg zapytałam ich jak udało im się odwołać treningi. Odpowiedzieli tylko, że dla mnie na koniec świata pojadą i wszystko rzucą. Było to naprawdę miłe jednak nie pasowało mi to, że nagle trener tak bezproblemowo puszcza prawie całą kadrę do innego kraju na dwa dni. Może to ze względu na odpoczynek? Gdy znaleźliśmy się w hotelu chwilę jeszcze porozmawialiśmy ze sobą po czym rozeszliśmy się do pokoi. Przeprosiłam wszystkich byłam jednak padnięta. Halvor z Ajdą udali się do mieszkania piętro wyżej, ja do naszego a skoczkowie wraz z Danielem do salonu dla gości. Chłopak zapytał się czy może do mnie przyjść za chwilę. Oczywiście się zgodziłam i skierowałam się w stronę pokoju. Po ciepłej kąpieli, podjęłam się długiej i przyjemnej pielęgnacji skóry i włosów. Siedząc na łóżku przeglądałam internet w celu zorientowania się co prasa ma do powiedzenia na temat dzisiejszego wydarzenia. Czytając wiele artykułów, usłyszałam jak Tande wchodzi do pokoju. Powitał mnie ciepłym, szerokim uśmiechem. Podszedł do mnie nazywając mnie "swoją artystką" i wsunął palce w moje wilgotne włosy. Odsunął z szyi kosmyki i pocałował obojczyk na chwilę się przy tym zatrzymując. Miałam na sobie długi, jedwabny szlafrok. Chłopak lekko odsunął materiał z mojego ramienia i całując moją rękę schodził coraz niżej. Przytrzymałam materiał na biuście. Tande skończył cmokając moje knykcie. Uśmiechnął się do mnie szarmancko i przejechał delikatnie po łydce, zatrzymując się nad kolanem. Niespodziewanie zadzwonił telefon. Daniel odbierając oznajmił, że jest zajęty na co usłyszałam tylko pogwizdywanie i śmiech chłopaków po drugiej stronie. Zaśmiałam się, a razem ze mną Tande. Kazałam mu iść do skoczków. Obiecał, że za pół godzinki jest z powrotem. A ja cmoknęłam go na pożegnanie i wróciłam do wertowania stron internetowych. Jeden z wartościowych dla mnie artykułów udostępniłam w social mediach. Spotkałam się z licznymi gratulacjami ze strony znajomych. Przyjęłam także porady, udzielone od doświadczonych artystów. Parę osób dopytywało o szczegóły, bowiem miało zamiar wybrać się osobiście, co muszę przyznać bardzo mi schlebiało. Odkładając laptopa na nocną szafkę, zobaczyłam w drzwiach Daniela. Oznajmił, że skoczy pod prysznic i zaraz wraca. Uświadomiłam sobie, że jestem w samym szlafroku toteż udałam się do szafy i wyciągnęłam z niej jedwabną halkę w złocistym kolorze. Włosy raz jeszcze rozczesałam i spojrzałam na siebie w lustrze. Wróciłam na łóżko i rozciągając się na nim sięgnęłam po książkę leżącą obok. Była to cienka, norweska lektura, którą kiedyś dostałam od Ajdy i do tej pory jej nie przeczytałam. Czytam naprawdę dużo, jednak o tej zupełnie zapomniałam. Z łazienki wyszedł Tande. W luźnych spodniach z mokrymi włosami przyklejonymi do czoła. Ręcznikiem przecierał jeszcze zwilżony tors i ramiona. Spojrzał na mnie i mnie komplementował. Podziękowałam i rozpoczęłam rozmowę odnoszącą się do jego włosów. Nie odpowiadając mi jednak na pytanie, wysunął mi z ręki książkę uprzednio odkładając ręcznik. Włożył mi pod plecy swoją dłoń i lekko osunął niżej. Swój ciężar wsparł na ramionach i namiętnie mnie pocałował. Wplotłam palce w jego zwilżone, blond włosy. Nasze oddechy połączyły się w jeden. Moje stopy jeździły po miękkiej pościeli, aż w końcu Daniel rozsunął mi delikatnie nogi i założył je sobie na biodra. Bardzo delikatnie odsunął mi z ud halkę, doprowadzając mnie do przyjemnego stanu. Całował mnie po dekoldzie, ustach, nosie. Analogicznie złapałam go za rozbudowane plecy i badałam je swoimi dłońmi. Zatrzymał się na chwilę i szturchając lekko mój nos swoim oznajmił, że jestem jego miłością i szeroko się uśmiechnął. Oczy mi się świeciły z podniecenia. Zamknęłam jego uśmiech namiętnym pocałunkiem wkładając w to całą swoją miłośc do niego. Zsunęłam z siebie materiał i przyciągnęłam chłopaka mocniej. Czułam bicie jego serca, pragnącego wydostać się z jego gorącej piersi. Swoją dłonią wodził po mojej szyi i brzuchu. Z dekoltu zszedł niżej, a ja zatraciłam się w rozkoszy. Zasnęłam objęta przez chłopaka w mocnym uścisku.
Po przebudzeniu poczułam dłoń na nagich plecach. Daniel głaskał mnie po nich, przyglądając mi się uważnie. Powiedział, że nawet nie marzył o tak wspaniałych porankach. Uśmiechnęłam się i cmoknęłam chłopaka w ramię. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki po szlafrok. Daniel leżał zadowolony pochłaniając wzrokiem moje nagie ciało.
-"Dette er ikke en drøm" powtórzył parę razy. A ja nie miałam pojęcia co do mnie mówi. Umyłam zęby, przemyłam twarz i z zarzuconą na ramiona podomką wróciłam do chłopaka. Położyłam się na nim i wtuliłam w jego tors. Oparł brodę o moją głowę i powiedział, że wolał kiedy byłam bez ubrania. Zaśmiałam się i powiedziałam
-"No jasne" Bowiem wcale mnie ta jego wypowiedź nie zdziwiła. Zważywszy na jego zamiłowanie do nagości zdjęłam podomkę i wskoczyłam pod kołdrę. Jeździłam palcami po twarzy chłopaka dokładnie jej się przyglądając. Zarysowałam palcem wszystkie linie, wgłębienia na jego policzkach. Cmoknęłam chłopaka koło ust, lekko się z nim drażniąc. Uśmiechnął się, pozwalając na dalsze "badania". W pewnym momencie gwałtownie wpił się w moje usta bawiąc się kosmykami moich włosów.
Resztę poranka spędziliśmy ze skoczkami i Ajdą. Po śniadaniu w knajpce obok hotelu spakowaliśmy się i wyruszyliśmy na lotnisko. Całą podróż słyszałam jak skoczkowie rzucali hasła lub opowiadali historię o mnie i Danielu. Niby dojrzali, a jak dzieci. Na lotnisku podziękowałam wszystkim raz jeszcze za to co dla mnie zrobili. Bo zdaję sobię sprawę, że nie było to takie proste. Tande odebrał auto z parkingu i podwiózł mnie do domu. Wniósł mi bagaże do mieszkania i pożegnał krótkim
-"Jeg elsker deg"
Zastygliśmym w długim pocałunku. Powiedziałam chłopakowi jak bardzo jestem mu wdzięczna za pomoc, starania jakie włożył w to wszystko. Jak bardzo go kocham i jak bardzo będzie mi go brakować podczas sezonu. Daniel odparł, że na pożegnania i smutek będzie jeszcze czas. I nakazał mi cieszyć się z udanej wystawy i być dumną z siebie, bo on jest ze mnie bardzo. Cmoknął mnie raz jeszcze w usta i odjechał.
Z telefonem przytwierdzonym do szyi, który podpierałam ramieniem przemierzałam salon szybkim krokiem. Zdenerwowana brakiem czasu, z powodu wylotu do Holandiii, szukałam teczki z informacją na temat poszczególnych prac. Każda z nich miała krótki opis, głownie na potrzeby późniejszej archiwizacji dzieł. Daniel zdenerwowany na mnie nadal spokojnym ale poirytowanym głosem kazał mi się uspokoić. Z natury jestem panikarą, pomimo tego iż mam w sobie luz "artysty" to jednak lubię mieć porządek w życiu. Kiedy coś zgubię czy mam się spóźnić bardzo się stresuję i szybko niecierpliwię. Dlatego też tak ciężko było mi przywyknąć do nagminnego spóźnialstwa w Norwegii. Rozłączyłam się i zła na siebie, z twarzą w odcieniu ciemnego burgundu zakładałam buty. Ubrana w to , zarzucając płaszcz na ramiona, złapałam kopertę z biletami w zęby i wyszłam z mieszkania. Przed drzwiami czekał na mnie Daniel. Niebo pokryte było chmurami, z których co jakiś czas pokrapywał deszcz. Przywitałam chłopaka buziakiem, a ten pomógł mi spakować torby do bagażnika. W trakcie jazdy na lotnisko tłumaczył mi, że zaraz po przyjeździe na miejsce pójdziemy do drukarni i powielimy zagubione materiały, dzięki zapisanym projektom. Trochę mnie tym uspokoił , jednak mój naburmuszony humor pozostał. Na parkingu lotniska byliśmy godzinę przed odlotem. Daniel opłacił kilkudniowy postój samochodu w czasie kiedy ja wertowałam dokumenty w telefonie szukając "teczkowych" zapisów. Kiedy w końcu je znalazłam głośno odetchnęłam. Daniel widząc jak bardzo jestem przejęta wyjazdem, objął moją głowę ręką i cmoknął w czubek głowy. Spojrzałam na niego zrezygnowanym wzrokiem i odchyliłam wargi w manifeście mojego niezadowolenia. Daniel uśmiechnął się i mocno mnie przytulił. Czekając na samolot mój ukochany swobodnie ułożył się na moich kolanach. W międzyczasie bawiłam się jego włosami, a on rysował palcem wzory na moim kolanie i kazał odgadywać co właśnie stworzył. Uwielbiam jego infantylność i dojrzałość w tym samym czasie. Ich równowaga wprowadza w moje życie porcję humoru ale i poczucia bezpieczeństwa. Oplótł ręce wokół moich ud i odpoczywał. Na poruszony temat treningu lekko się skrzywił. Odparł, że jest wykończony i że cieszy się na te 3 dni wolnego. W dodatku spędzonego ze mną. Uśmiech wplótł mi sie na twarz. Kiziałam chłopaka po uszach, a ten wydawał z siebie jakieś dziwne ciche dźwięki. Jakby mruczenie? Po odprawie powędrowaliśmy w stronę szybującej maszyny. Gdy wznieśliśmy się ku górze czułam jak oparta o Daniela zasypiam. Ten przeglądał akurat magazyn pokładowy. Na pytanie czy się prześpi odparł, że ma problem z zasypianiem w samolocie. Podczas jego wyjaśnień, kiedy to musi łykać melatoninę, zasnęłam.
Obudził mnie ból w kręgosłupie, który spowodowany był jakże wygodnym ułożeniem ciała. Tande zbeształ mnie za brak kultury, który to przejawia się we mnie gdy tylko coś do mnie mówi. Nie za bardzo rozumiałam o czym do mnie mówi. Mój mózg był jeszcze w sferze przyjemnego snu. Po krótkim namyśle skojarzyłam fakt zaśnięcia podczas monologu chłopaka. Przytuliłam się do jego ręki i cmoknęłam w ramię w ramach przeprosin. Chłopak zaczął się śmiać tym swoim trollowatym śmiechem 6 latki i pokazał mi zdjęcia, które zrobił podczas snu. Zarzuciłam mu, że to nienormalne w jego wieku, jednak ten śmiał się wniebogłosy i nie dawał za wygraną. Kiedy kazałam mu usunąć kompromitujące zdjęcia, oznajmił mi że jestem piękna kiedy śpię i że nie ma zamiaru tego zrobić. Mam wrażenie, że jego aparycja i urok osobisty, przysłaniają mi czasem jego bezczelność. Ale mnie ta jego nieprzyzwoitość tak bardzo kręci. Zbliżał się koniec lotu. Zapieliśmy pasy i złapałam chłopaka za rękę. Nie ze strachu, bo powietrzu czułam się naprawdę dobrze. Chciałam się nacieszyć jego obecnością. To prawdopodobnie nasza ostatnia podróż przed rozpoczęciem sezonu.
Amsterdam był piękny, a pogoda bajeczna. Delikatny wiatr i ostatnie promienie słońca oblewały nasze sylwetki smugą pomarańczu. Do hotelu dojechaliśmy komunikacją miejską. Budynek, przed którego gmachem się znaleźliśmy, był niesamowicie piękny. Szpiczasty dach, prosta zabudowa, stonowane kolory, a obok most łączący ze sobą dwie sąsiednie ulice. Po załatwieniu wszelkich organizacyjnych spraw, pokierowano nas do pokoju. Pomieszczenie było nieduże. Z wysokim sufitem i dużymi oknami. Na ostatnim piętrze, bo o takie poprosiłam przy rezerwacji pokoju. Ze względu na moją miłość do pięknych widoków oraz panoramicznych zdjęć, które najlepiej wychodzą z wysokości. Po rzuceniu się na łóżko, od razu złapałam za telefon i wykręciłam numer do kolekcjonerki. Poinformowałam ją o moim przybyciu, po czym umówiłyśmy się na kolację wieczorem. Było po 18. Daniel leżał oparty na łóżku i przeglądał coś w telefonie. Oznajmiłam mu, że idę się wykąpać. Wyjęłam potrzebne rzeczy z walizki i zdejmując buty zmierzałam do łazienki. Kiedy do niej weszłam nie mogłam wyjść z zachwytu. Piękne, bardzo przestronne pomieszczenie urządzone w odcieniach beżu i ciepłego drewna. Z duża wanną po środku. Pośpiesznie układając rzeczy, które spoczywały w moich dłoniach odwróciłam się w celu zamknięcia drzwi. Ujrzałam opierającego się o framugę Daniela, który swoim nonszalanckim stylem bycia zapytał czy ma się już rozbierać. Najpierw się zaśmiałam, a potem z bezradności upomniałam chłopaka, że skoro tak chętnie chodziłby nago, to po co w ogóle się ubiera. Popatrzył na mnie w ciszy po czym zaczął rozpinać bluzę. Nie skojarzyłam tego czynu z faktem, że za chwile się rozbierze. Zrozumiałam to dopiero kiedy chłopak został w samych spodniach i właśnie sięgał aby je rozpiąć.
-"Ja żartowałam" krzyknęłam i zasłoniłam oczy dłonią.
Daniel nie mógł opanować śmiechu, odgarnął moją dłoń z oczu i namiętnie pocałował, zdejmując mi zwinnie bluzkę wraz ramiączkami biustonosza. Przejechał palcami szyję i zbierając należące do niego części garderoby wyszedł z łazienki, zamykając za sobą drzwi. Znowu doprowadził mnie do stanu, kiedy stałam jak wryta, chcąc go mieć na własność, pożądać, dotykać, całować. A co mi pozostało? Samotna kąpiel w wielkiej wannie. Na szczęście miała opcję masażu, więc mogłam się odprężyć. Przez cały czas myślałam o Tande. O tym w jaki stan mnie wprowadza i jak buzuje we mnie krew kiedy stoi obok. Zza drzwi usłyszałam nie głośny dźwięk muzyki. Po przetarciu włosów ręcznikiem, zawinięta w niego wyszłam z łazienki. Daniel gwizdnął na mój widok. Co w zasadzie przewidziałam, więc w odzewie rzuciłam go poduszką. Podczas mojego wybierania stroju chłopak mi się odgrażał, jednak nie brałam tego na poważnie. W końcu rzucił się na mnie i łapiąc mnie za brzuch od tyłu, sprawił że leżałam na łóżku. Pisnęłam i uderzyłam chłopaka w tors. Kazałam mu się uspokoić, a ten dumny z siebie, cieszył się, że odkrył większy kawałek mojego uda. Ubrana w to, zrobiłam sobie staranny makijaż i ułożyłam włosy. Zaraz po tym lekko podnosząc głos, oznajmiłam chłopakowi, że może już skorzystać z toalety. Po upływie niecałych 40 minut byliśmy gotowi. Daniel w koszuli, czarnych spodniach i eleganckich butach wyglądał wybornie. Kiedy wychodziliśmy z apartamentu cmoknął mnie w kark i powiedział, że pięknie wyglądam. Podziękowałam oraz odwzajemniłam komplement. Który był naprawdę szczery, bowiem Daniel wyglądał niesamowicie. Pierwszy raz było mi dane oglądać go w tak oficjalnej wersji. I muszę przyznać, że jestem zakochana. Przeszła mi przez głowę myśl, że muszę podziękować mamie która powiedziała mi abyśmy wrazie czegoś spakowali eleganckie ubrania "bo nigdy nie wiadomo". Wprawdzie byłam niechętna i stwierdziłam, że na pewno nie będzie okazji aby się stroić, to jednak kolejny raz mama miała rację.
Kobieta czekała na nas przed restauracją. Piękne, drewniane wnętrze stylizowane na czasy późnego baroku przyciągało odwiedzających swoją wieloformatowością. Z jednej strony nowoczesny bar z neonami, z drugiej mosiężne, drewniane stoliki. Wszystko jednak było bardzo dopracowane i idealnie się ze sobą komponowało. Zasiedliśmy przy stoliku z rezerwacją i spędziliśmy czas omawiając szczegóły wernisażu, który to miał się odbyć następnego dnia. Daniel pomagał nam w tematach logistycznych, przy okazji świetnie dogadując się z właścicielką muzeum. Przed północą pożegnaliśmy się z kobietą i wróciliśmy do hotelu, bowiem nie mieliśmy już siły na dalsze działania.